Artykuł

Stefan Szary

Stefan Szary

Antoni Kępiński - samarytanin naszych czasów. Świat ludzkich wartości w psychiatrii


Filozofia i psychiatria


Z nazwiskiem Antoni Kępiński spotkałem się po raz pierwszy poprzez lekturę ks. prof. J. Tischnera Myślenie według wartości (Znak 1982) oraz Filozofia współczesna (ITKM 1989). Ks. Tischner analizując między innymi, czym jest i co powoduje lęk, odwołuje się do tekstów A. Kępińskiego. W ten sposób uświadomiłem sobie, że istnieje niezwykle ważna przyjaźń pomiędzy współczesną filozofią człowieka i psychiatrią. Filozof, aby pełniej zrozumieć człowieka potrzebuje pewnej wiedzy także z dziedziny psychiatrii; podobnie lekarz, aby skuteczniej pomóc choremu, potrzebuje pewnej wiedzy z zakresu filozofii człowieka.
    Na poszukiwaniach Kępińskiego – pisze ks. Tischner – ściele się cień Edmunda Husserla, Martina Heideggera, Emmanuela Levinasa, Jeana-Paula Sartre’a, Maxa Schelera, Romana Ingardena i tym podobnych. Kępiński – oprócz wszystkiego – okazuje się genialnym odbiorcą inspiracji. Boże mój, tylu zna dziś te nazwiska i ... nic. Kępiński usłyszał i przełożył na potrzeby swoich chorych [1].

Antoni Kępiński


Antoni Kępiński urodził się 16.11.1918 r. Studiował na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Jagiellońskiego. Był uczestnikiem wojny polsko-niemieckiej 1939 r. jako ochotnik – student medycyny. Następnie brał udział w kampanii francuskiej. Internowany na Węgrzech w 1940 r. zbiegł. Po przejściu Pirenejów został schwytany przez frankistów i osadzony w hiszpańskim obozie koncentracyjnym w Miranda del Ebro. Po uwolnieniu w lipcu 1943 r. dostał się przez Madryt i Gibraltar do Polskich Sił Zbrojnych w Wielkiej Brytanii, gdzie służył jako pilot Royal Air Force. W 1946 r. ukończył Polski Wydział Lekarski Uniwersytetu w Edynburgu. W 1947 r. wrócił do Polski. W 1949 r. uzyskał doktorat na Wydziale Lekarski Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do końca swego życia pracował w krakowskiej Klinice Psychiatrycznej, której został kierownikiem w 1969 r. W 1972 mianowany został profesorem psychiatrii. Przez blisko dwa lata przykuty nieuleczalną chorobą zmarł 8.06.1972 r. [2]. „Kondukt pogrzebowy na Cmentarzu Salwatorskim prowadził ks. bp Karol Wojtyła, przyjaciel Kępińskiego od lat młodzieńczych. Poznali się jeszcze przed wojną, w pociągu z Krakowa do Poznania, jadąc na spotkanie prezesów Sodalicji Mariańskiej: Kępiński jako delegat Liceum im. Nowodworskiego w Krakowie, a Wojtyła – Liceum Wadowickiego” [3].

Prof. Zdzisław Jan Ryn jednej z książek nadał tytuł: Antoni Kępiński – samarytanin naszych czasów. Określenie „samarytanin” kieruje nas ku chrześcijaństwu. Prof. Ryn pisze:
    Postawa moralna Kępińskiego, wszechobecna w jego dziele oraz dokumentowana w jego życiu, wywodzi się z etyki chrześcijańskiej, w której miłość bliźniego i dążenie do doskonałości są normami nadrzędnymi. Dlatego Kępiński był i jest spostrzegany jako człowiek cichy, pokorny, cierpliwy i miłosierny – zwłaszcza wobec chorych. „Ci, którzy go dobrze znali – napisze jeden z uczniów Kępińskiego – pamiętają, że był jakby przepojony pierwiastkiem religijności, czyli posiadał po prostu coś w rodzaju immanentnej potrzeby wiary religijnej”. Dlatego tak często sięgał Kępiński do Dekalogu i do Biblii; z tą księgą w ręku zakończył swój żywot [4].

Postawa „dobrego samarytanina”


W psychiatrii jedną z najważniejszych ról pełni słowo:

    Psychiatria jest specjalnością lekarską opartą na słowie, jest swoistą grą słowa: chorego i lekarza. Może dlatego psychiatria bliższa jest sztuce niż nauce, bliższa posłannictwu niż zawodowi [5].

Słowo może zostać wyrażane na rozmaite sposoby. Może zostać wypowiedziane, może być napisane, może zostać ukazane za pomocą gestów, min, zachowania. Człowiek chory – zwłaszcza w psychiatrii – jest szczególnie wrażliwy (czasem nadwrażliwy) na słowo. W sytuacji cierpienia, chodzi o swoiste „być albo nie być” – każda najdrobniejsza informacja jest na wagę złota. Jakie powinno być słowo lekarza? Możemy rozszerzyć to pytanie i zapytać: jaka powinna być postawa „dobrego samarytanina” wobec cierpiącego?

Indywidualne podejście do chorego


Podstawową sprawą jest świadomość tego, że w każdym przypadku mamy przed sobą konkretnego człowieka. Pisze A. Kępiński:
    Lekarz nie leczy złamania nogi, choroby nerek, płuc, serca, lecz chorego ze złamaną nogą, chorego z uszkodzeniem nerek itp. Nie chodzi tu o odmianę słów, lecz o praktyczną i dość banalną uwagę, że leczymy chorego człowieka, a nie chory narząd. Złamanie kończyny identyczne w lokalizacji stanowi inny problem lekarski u dwudziestoletniego chorego niż u siedemdziesięcioletniego. Podobnie nie możemy mówić o chorobach „psychicznych” w przeciwstawieniu do chorób „somatycznych”. Pojęcie „chorej duszy” jest równie fałszywe jak pojęcie „chorego ciała”. Mamy do czynienia nie z chorym ciałem czy chorą duszą (psychiką), ale z chorym człowiekiem [6].

Każdy chory człowiek jest jedyny i wymaga indywidualnego podejścia, podobnie zresztą jak osoba kochana czy nienawidzona jest zawsze jedyna [7].

Szczerość


W relacji z chorym Kępiński podkreśla znaczenie prawdy. Prawda zawsze wyrażona zostaje w postaci szczerości. Wobec chorego trzeba być szczerym. W książce pt. Schizofrenia pisze:
    Wobec chorego obowiązuje maksymalna szczerość. Nie wolno go okłamywać, używać podstępu (...) W rozmowach z chorym należy więc zostawić przewodnictwo choremu; niech on mówi to, co chce, niech sam rozmową kieruje; swoją rolę należy ograniczyć do roli słuchacza, który w miarę możności stara się jak najlepiej chorego zrozumieć. Czasem trzeba choremu dodać wiary w siebie, zachęcić do większej aktywności. Należy to robić z umiarem, w odpowiedniej chwili i niezbyt często [8].

Wiara


Pojawia się w tym punkcie dramatyczne pytanie: w jaki sposób przedstawić choremu prawdę, która oznacza zbliżający się nieodwołalnie koniec? Wydaje się, że według Kępińskiego pytanie zadane w taki sposób jest pytaniem postawionym niewłaściwie. Dlaczego? Ponieważ:
    Obowiązkiem lekarza jest walczyć z chorobą i ze śmiercią, walkę tę powinien prowadzić do ostatka, choć wszystkie pozycje wydają się stracone. Musi wierzyć w swe zwycięstwo, mieć odwagę i upór, by przeciwstawić się temu, co nieraz wydaje się niezwalczone [9].

Nieco dalej kontynuuje:
    Lekarz musi do ostatka wierzyć, że uda mu się pokonać chorobę. Nawet, gdy sytuacja jest zupełnie beznadziejna, jego obowiązkiem jest walczyć do końca o życie chorego. Czasem zastanawiamy się, czy warto wkładać tyle wysiłku, by przedłużyć życie chorego o kilka dni, a nawet kilka godzin. Zachowanie optymizmu jest bardzo trudnym zadaniem lekarskim. Postawa optymistyczna jest nierzadko sprzeczna z wiedzą i zdrowym rozsądkiem. Wbrew oczywistym faktom lekarz musi do końca zachować choćby iskrę nadziei. Utrata jej, przyjęcie postawy pesymistycznej są zwykle natychmiast wyczuwane przez chorego i doprowadzają zazwyczaj do załamania psychicznego i fizycznego [10].

Ostatecznie stwierdza:
    Chory potrafi z twarzy lekarza wyczytać wyrok śmierci dla siebie i dlatego lekarzowi nie wolno tracić nadziei (...) Wysiłek ten nie jest jednak stracony, choćby dlatego, że chory mógł do końca wierzyć w swe ocalenie. Zresztą zdarzają się w medycynie różnego rodzaju niespodzianki, gdy chory zdrowieje wbrew wszelkim przewidywaniom, i odwrotnie, umiera, mimo że tego nikt się nie spodziewa [11].


Szacunek, życzliwość, miłość


Nie jesteśmy w stanie ukazać szczegółowo wszystkich cech „dobrego samarytanina”. Taki opis jest zresztą do końca niemożliwy. Moim zdaniem, kluczową jest następująca wypowiedź Kępińskiego:
    Nierzadko chorzy nazywają lekarza ojcem, jest to chyba najpiękniejsza dla niego pochwała. Natomiast pielęgniarka jest dla chorego jakby matką.(...) I ta macierzyńskość jest, jak się zdaje, istotą zawodu pielęgniarskiego, i dzięki niej właśnie specjalność ta jest bardziej powołaniem niż zawodem [12}.

Ojciec, matka to osoby najbliższe człowiekowi. W nich dostrzegamy – poprzez nich i dzięki nim – całe bogactwo życia i świata. Dzięki nim człowiek żyje, rozwija się, uczy, doświadcza sensu, a nade wszystko otrzymuje niepowtarzalną miłość. Kim jest „dobry samarytanin? Jest jak ojciec lub jak matka ze swoją wiarą, nadzieją i miłością.

Słusznie twierdzimy, że Antoni Kępiński domaga się od człowieka heroizmu. Ale czyż „dobry samarytanin” nie okazał właśnie heroicznej postawy wobec cierpiącego? Dlatego właśnie:
    Najważniejszym lekiem w medycynie jest sam lekarz [13].


Antoni Kępiński nie tylko był o tym przekonany, ale swoim życiem wyraźnie o tym zaświadczył.



    Autor jest doktorem nauk humanistycznych z zakresu filozofii. Zajmuje się filozofią egzystencji, filozofią dialogu, filozofią spotkania z człowiekiem cierpiącym i chorym. Jest wykładowcą w Wyższej Szkole Edukacji i Terapii w Poznaniu. Wydał książkę "Człowiek - podmiot dramatu".

    Zobacz także: strona domowa Autora



Przypisy


  1. J. Tischner, Antoni Kępiński o latach, w: A. Kokoszka, Rozumieć, aby leczyć i „podnosić na duchu”. Psychoterapia według Antoniego Kępińskiego, Kraków 1996, s. 10.
  2. Por. Encyklopedia multimedialna, Fogra, hasło: Antoni Kępiński; Nota biograficzna w: A. Kępiński, Rytm życia, Kraków 1994.
  3. Z. Ryn, Antoni Kępiński – samarytanin naszych czasów (wybór tekstów), Kraków 1997, s. 8.
  4. Tenże, Antoni Kępiński – autoportret człowieka (myśli i aforyzmy), Kraków 1992, ss. 7-8.
  5. Tamże, s. 6.
  6. A. Kępiński, Rytm życia, Kraków 1994, s. 276.
  7. Tamże, s. 159.
  8. Tenże, Schizofrenia, Warszawa 1992, ss. 282-283.
  9. Tenże, Lęk, Warszawa 1995, s. 313.
  10. Tamże, s. 314.
  11. Tenże, Antoni Kępiński – samarytanin naszych czasów, dz. cyt., s. 31.
  12. Tenże, Rytm życia, dz. cyt., ss. 312-313.
  13. Tamże, s. 105.




Opublikowano: 2008-12-13



Oceń artykuł:


Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu

Zobacz więcej komentarzy