Artykuł

Milena Ryznar-Żak

Milena Ryznar-Żak

Granice autonomii przedszkolaka: pragnienie przygody, a bezpieczeństwo dziecka. Bajka terapeutyczna "Miś i żółte auto"


    Bajka "Miś i Żółte Auto" w warstwie edukacyjnej tłumaczy, iż dla małego dziecka niebezpieczne jest oddalanie się poza zasięg wzroku rodzica (opiekuna) akceptując jednocześnie naturalne dla dziecka pragnienie przygody i eksploracji. Przestrzega też przed uleganiem zaproszeniom i zachętom ze strony obcych osób. Czasem to co wydaje się ładne, jak bajkowe auto, kryje w sobie niebezpieczeństwo.

    W warstwie terapeutycznej bajka dotyczy fantazji dzieci o zgubieniu się oraz lęku przed opuszczeniem przez rodziców. Wzmacnia w dziecku poczucie, iż rodzice go nadal kochają, nawet gdy zrobi coś nie w porządku i złoszczą się na niego. Bohatera bajki spotyka bardzo przykra konsekwencja złamania zasady, jednak miłość rodziców i zaufane do nich go ratuje.

    Rodzice wskazują dziecku w bajce, że z czasem będzie mogło oddalać się coraz dalej od nich. Celem nie jest zamknięcie dziecka w przestrzeni rodziców, tylko poszerzanie swobody dziecka adekwatnie do jego wieku.

    Bajkowy Miś przeżywa strach, żal, smutek, jednak na końcu znów jest radosny i bezpieczny. Trudne emocje nie trwają wiecznie, po nich mogą przyjść te przyjemne.

Miś i żółte auto


Dzień był piękny. W sam raz na przejażdżkę rowerową, zwłaszcza, kiedy się ma piękny, nowy rower. Tak właśnie pomyślał sobie o poranku mały Miś. Niedługo po śniadaniu rower już na niego czekał. Obok stali uśmiechnięci rodzice pytając:
- Gotowy?
- Gotowy! - odparł Miś.
Nacisnął na pedały i wyruszył. Za nim szybkim krokiem podążała Mama Misiowa i Tata Duży Miś.

- Jak ty szybko jedziesz Misiaczku! Wspaniale sobie radzisz! - spoglądali z dumą. Czasem Miś jechał tak szybko, że rodzice ledwo za nim nadążali. Wołali wtedy:
- Misiu! Zaczekaj na nas!
Miś hamował i obracał główkę patrząc, jak Mama z Tatą nadchodzą trzymając się za łapy. Miły był ten spacer po parku.

Kiedy Miś tak sobie jechał pomrukując, zobaczył przelatujący puch z dmuchawca. "Ojoj! Jak ja lubię dmuchawce! Pojadę na tą łąkę niedaleko zjeżdżalni. Tam jest ich mnóstwo"- pomyślał. Szybko obracał nóżkami, pedałował, pedałował, aż zobaczył w oddali dmuchawcową łąkę. Z głębi parku rozlegały się głosy jego rodziców:
- Zaczekaj Misiu! Nie widzimy Cię!

W Misiowych uszach szumiał wiatr, nie chciał słyszeć wołania rodziców i myślał już tylko o dmuchawcach. Gdy dojechał do łąki, zauważył stojące opodal wspaniałe, żółte auto. W środku siedział zadowolony z siebie Dzik. Miło pomachał do Misia:
- Dzień Dobry! Podoba ci się to auto?
- Podoba! Jest super - pokręcił z zachwytem głową Miś.
- Chciałbyś usiąść za kierownicą?
- Mogę? - Miś zawahał się na chwilkę, pamiętał bowiem, jak Mama Misiowa przestrzegała go, żeby nie wsiadał do auta nieznajomej osoby. A przecież tego Dzika, ani Mama, ani Tata nigdy mu nie przedstawiali...
- Możesz! Zapraszam! - Dzik otworzył drzwi. - Wskakuj.
Auto było wspaniałe. Miś posłuchał Dzika. "Tylko na chwilkę, zobaczę jaką kierownicę ma to piękne auto. To tak wyjątkowo!" - pomyślał Miś i wszedł do auta.
Wtedy Dzik zamknął drzwi a Miś poczuł się nieswojo. Zobaczył dziwną torbę na podłodze samochodu.
- Sssss... - powiedziała torba.
- Co tam jest? - zapytał przestraszony Miś.
W tym momencie z torby wypełzł wielki wąż. Sssss.... Otworzył paszczę i połknął Misia. W środku brzucha węża było ciemno i mokro. Miś poczuł dotkliwy chłód i objął się łapkami. Tak bardzo się bał! "Czy już nigdy nie zobaczę Mamy i Taty??" - kołatało mu serduszko.
- Mamo, Tato, pomocy!!!

Mama i Tata biegali przerażeni szukając synka. Pytali wszystkie napotkanie zwierzęta:
- Czy widzieliście Misia na rowerze?

Nikt nie widział. Krowa Krasula słyszała jednak, jak ktoś krzyczał: "Mamo, Tato, pomocy!".
- To na pewno nasz Miś! Musimy mu pomóc! - powiedział Tata Miś. Martwił się ogromnie o swojego synka. Rodzice Misia poszli tam, gdzie Krowa słyszała wołanie, jednak w okolicy nie było ani śladu małego rowerzysty.

Zrozpaczeni rodzice wrócili do domu. Kiedy siedzieli tam płacząc Mama Misiowa usłyszała hałas. To ulubione bańki Misia spadły z półki. Mamie rozjaśniły się oczy:
- Wiem, co zrobimy.
Otworzyła pojemnik z płynem, zanurzyła patyczek i dmuchnęła. W powietrze uniosła się ogromna bańka w kształcie serca. Po niej poleciała kolejna i kolejna.
- Kocham Cię synku - powiedziała Mama.
- Pomogę Ci - powiedział Tato - będziemy puszczać bańki na zmianę.

Mama i Tata Misie puszczali bańki cały dzień i całą noc.

Wczesnym rankiem zły Dzik otworzył oczy. Zobaczył serce płynące po niebie. "Co to jest?"- zdziwił się. Im serce było bliżej, tym gorzej czuł się dzik. Chciał ukryć węża, który połknął Misia głęboko w bagażniku auta, ale nie zdążył. Wąż także otworzył oczy. Wtedy oślepił go blask miłości bijący od bańki w kształcie serca. Gdy bańka przysiadła na czubku jego głowy, rozległo się głośne "trzask!". To Wąż pękł na tysiąc kawałków. Mały Miś był wolny! Poczuł przypływ nadziei: "To na pewno serce od moich rodziców, uratuje mnie!".

Zanim zły Dzik zdołał go złapać, Miś wskoczył do bańki w kształcie serce a ta uniosła się wysoko, wysoko. Miś spojrzał na Dzika z góry i krzyknął: "Mój Tata Cię znajdzie i ukarze!". Przerażony Dzik wsiadł do auta i uciekł gdzie pieprz rośnie.

Mieniące się kolorami ścianki bańki promieniowały ciepłem. Nasz mały bohater nie trząsł się już z zimna, było mu coraz cieplej, coraz spokojniej. Miś ulgą dotknął łapką szyjki, bo ścisk gardła, który czuł jeszcze przed chwilą gdzieś zniknął. Płynął tak wśród chmurek rozmyślając o tym, jak tęskni za rodzicami, jak cudownie będzie znów ich zobaczyć, spać w swoim łóżeczku, przytulić ulubioną zabawkę.

Niebawem zobaczył dach swojego domku. - To tu banieczko, to tu!- krzyczał. Banieczka sama wiedziała, gdzie ma lecieć i obniżyła lot, aż Miś mógł swobodnie wysiąść na parapet. Otworzył okno i zeskoczył na fotel w swoim pokoju.
- Jestem, jestem!! - wołał z całych sił. Po chwili do pokoju wbiegli rodzice. Objęli go tak mocno i puszyście jak tylko Misie potrafią.
- Jesteś nasz synku!
- Tak bardzo się bałem!
- Jesteś już bezpieczny.

Gdy Misie się już wyprzytulały, przyszedł czas na rozmowę. Miś opowiedział o żółtym aucie, o Dziku i Wężu. Rodzice o tym jak byli zrozpaczeni i jaką czują radość, że synek się odnalazł.
- Wczoraj byliśmy ciężcy od smutku niczym wieloryby. Teraz jesteśmy leciutcy jak motylki - z ulgą powiedziała Mama.
- Dlaczego tak długo musiałem czekać na ratunek? - żalił się Miś.
- Misiulku, nie wiedzieliśmy gdzie jesteś, przecież nie było cię widać! Bańka musiała długo cię szukać.
- No tak...
- Misiu - powiedział poważnie Tato Duży Miś - z każdym rokiem będziesz coraz większy i większy. Będziesz mógł odjeżdżać na rowerku dalej i dalej. Pewnego dnia będziesz prawie tak duży jak ja i sam wybierzesz się na przejażdżkę. Do tego czasu możesz jeździć tylko tam, gdzie Mama albo ja cię widzimy. Teraz już wiesz, dlaczego to jest takie ważne.
- Wiem - Miś pokiwał głową.

Kiedy Miś obudził się następnego poranka leżał jeszcze długo pod kocykiem rozmyślając. Przysunął do buzi swoją ulubioną zabawkę Zeberkę i szepnął jej do uszka:
- Zeberko, pamiętaj. Jeśli ktoś obcy będzie ci mówił "chodź ze mną" albo zaprosi cię do auta, odpowiedz: "idę do mamy".
Miś przyłożył uszko do pyszczka Zeberki:
- Tak Zeberko, nawet wtedy, gdy chcą ci dać najsmaczniejsze pyszności. A teraz chodźmy na śniadanko.



    Autorka jest psychologiem dziecięcym, psychoterapeutą, arteterapeutą z Krakowa. Prowadzi konsultacje, terapię, warsztaty, a także zajęcia dla rodziców niemowląt. W terapii dzieci obok zabawy posługuje się bajką terapeutyczną, rysunkiem, rzeźbą i innymi technikami arteterapii. Jest członkiem Polskiego Stowarzyszenia Terapii Przez Sztukę.
    Zobacz także: www.krakowskapsycholog.pl.




Opublikowano: 2014-05-17



Oceń artykuł:


Ten artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Skomentuj artykuł