Artykuł

Paweł Baran

Paweł Baran

Nowe substancje psychoaktywne wczoraj i dziś


Analizując stale zmieniający się, dynamiczny rynek narkotykowy w Polsce dojść można do wniosku, że zmiany jakim ulega jeszcze nigdy tak jak w ostatnich kilku latach nie były większe i bardziej dynamiczne. Jakiś czas temu tematem numer jeden były tzw. "dopalacze". Wypowiedziana im wojna miała uchronić potencjalnych konsumentów przed najgorszymi skutkami ich przyjmowania a przy okazji pokazać sprawność funkcjonowania poszczególnych organów państwa polskiego. Z hukiem zamykano kolejne sklepy a ludzi związanych z produkcją i dystrybucją tychże środków osadzano w więzieniach. Z perspektywy czasu widać było jednak, że taka strategia nie gwarantuje sukcesu w postaci wyeliminowania problemu nowych substancji psychoaktywnych (NSP). Handel szybko przeniósł się do podziemia, którego większą część wypełnił internet. Kilka lat temu był to problem nowy, nie bardzo wiedziano jak go "ugryźć" i z czym tak w ogóle mamy do czynienia. Zapakowane w kolorowe, foliowe woreczki substancje wrzucono do jednego worka i okrzyknięto szumną nazwą: "dopalacze". Media i opinia publiczna podchwyciły to określenie i od tej pory weszło na stałe w życie, przypominając co jakiś czas o swoim istnieniu, szczególnie przy kolejnych zgonach młodych osób eksperymentujących z nowymi narkotykami.

Słowa mają znaczenie


Warto sięgnąć pamięcią do początków, kiedy pojawiały się pierwsze miejsca dystrybucji wówczas jeszcze nieznanych substancji. Wielka machina marketingowa ruszyła, pojawiły się nawet slogany reklamowe w stylu: "Dopalacze - bezpieczna alternatywa dla narkotyków" wprowadzające w błąd i sugerujące, że kupowany produkt był przez kogokolwiek badany i jako dostępny w sprzedaży jest bezpieczny. Kampania "kolekcjonerska", gdzie z kolei próbowano wmawiać, że sprzedawane substancje są produktami kolekcjonerskimi a ich kupujących określano jako kolekcjonerów czy koneserów również niosła pozytywne przesłanie. Unikało się jasnych stwierdzeń, że chodzi o kogoś, kto eksperymentuje ze śmiertelnie groźnym środkiem, tworząc pozory jakoby był to specjalista w tym co robi. Samo określenie "moda na dopalacze" przyjęło się w społeczeństwie na tyle, że zaczęły go używać największe serwisy informacyjne w kraju, relacjonując kolejne zgony i zatrucia młodych osób. Moda czyli co? Sugerując że coś jest modne, wielu ludzi chce za tym podążać. Słysząc o modzie w mediach ogólnopolskich wydaje mi się to czymś sprawdzonym, bezpiecznym i stosowanym przez dużą grupę ludzi. Co przyniósł czas? A no sklepów dawno już nie ma, przynajmniej nie oficjalnie. kolorowe opakowania zastąpiono nierzucającym się w oczy woreczkiem z wzorem chemicznym określającym zawartą w środku substancję, a my jako społeczeństwo jesteśmy ubożsi o kilkaset istnień ludzkich które straciły życie przez tzw. "dopalacze".

Odpowiadając a zapotrzebowanie osób chcących lepiej poznać problem, jak grzyby po deszczu powstawały firmy szkoleniowe w ofercie których pojawiały się tematy związane z tzw. "dopalaczami". Grono odbiorców było spore, bo nauczyciele, kuratorzy czy wychowawcy nie byli odpowiednio przygotowani do walki z nowym wyzwaniem jakim były nowe narkotyki. Zdarzyło mi się na takich szkoleniach bywać. Poziom określiłbym dzisiaj jako różny. Wówczas byłem jednak usatysfakcjonowany i zadowolony, bo każda informacja wydawała się na wagę złota. Pamiętam jednak jedno szkolenie szczególnie, gdzie prowadzący w ciągu kilkugodzinnego wykładu nie użył ani raz określenia "dopalacze", nazywając rzeczy po imieniu jako nowe substancje psychoaktywne (NSP). Łatwo się domyśleć, że nie była to nazwa medialna i nie można było oczekiwać, że na stałe zastąpi i wyeliminuje "dopalacze" z obiegu. Dla mnie miało to jednak kluczowe znaczenie. Pierwszy raz ktoś wyjął "dopalacze" z wcześniej wspomnianego worka i jako nowe narkotyki wrzucił do worka z pozostałymi, znanymi już substancjami takimi jak amfetamina, kokaina czy heroina.

Osobiście ubolewam, że potoczna nazwa nowych narkotyków, jest używana częściej niż ich profesjonalne określenie jako "nowe substancje psychoaktywne". Są to przecież środki, które bardzo często działają zdecydowanie mocniej niż ich narkotykowe odpowiedniki. Wielokrotnie słyszy się, że ktoś po jednorazowym zaciągnięciu się dymem spalanej substancji, tracił kontakt ze światem. Warto podkreślić, że nie rozmawiamy o "dopach", "dopkach", tylko o narkotykach. To trochę tak, jakbyśmy zamiast o alkoholu czy uzależnieniu od niego mówili o "piwku" czy "piwoszach" i ich "przyzwyczajeniach" czy "tradycjach". Pamiętajmy, że to język kreuje rzeczywistość.

Szczytem bezczelności ze strony producentów było umieszczanie na opakowaniach informacji o ich zawartości. NSP sprzedawane były jako odświeżacze powietrza czy sole do kąpieli. Często widniał na nich napis "produkt nie do spożycia" lub "produkt kolekcjonerski". Z czasem, gdy wiadomym było, że sklepy stacjonarne zostaną zlikwidowane a sprzedaż trafi do podziemia, coraz mniej uwagi poświęcano na wymyślanie kolejnych kolorowych opakowań a bardziej skupiono się na monitorowaniu składu konkretnej mieszanki, aby ta omijała listę substancji zakazanych.

Nie ma dopalaczy - są nowe narkotyki


Początki produkcji NSP przypominały sceny jak z filmów Bareji. Suszenie liści w mikrofalówce, eksperymentowanie z różnymi chemikaliami według receptur które powstawały na bieżąco. Testowanie środków na przypadkowych osobach, często nieświadomych zagrożenia. Na podstawie obserwowanych reakcji dostosowywano stężenie czy ilość substancji czynnej. Dawid B., okrzyknięty przez media "królem dopalaczy" tak właśnie opisywał początki swojego panowania. Koszt wyprodukowania wówczas jednej porcji przy hurtowych ilościach nie przekraczał 2 złotych. Odsprzedawana była natomiast za dziesięciokrotność tej kwoty. To pozwoliło w krótkim czasie zbudować pokaźne zaplecze finansowe i umożliwiło powstawanie kolejnych sklepów. Innym źródłem pochodzenia NSP był import tych substancji z zagranicy pod przykrywką legalnych odczynników chemicznych wykorzystywanych w przemyśle.

Patrząc z boku na działanie tzw. "dopalaczy" mało kto wierzył w brak konsekwencji ich przyjmowania. Niestety, trafiając na podatny grunt szczególnie młodszego pokolenia znalazły one swoich zwolenników. Nie było różnicy w sposobie działania na organizm człowieka a nawet jeśli ktoś uparłby się, żeby ją wskazać, należałoby zwrócić uwagę na często większą ich siłę i konsekwencje przyjmowania niż znanych dotychczas narkotyków.

Nowe substancje psychoaktywne dzielą się na podobne kategorie jak ich znane odpowiedniki. Mamy na przykład grupę syntetycznych kannabinoidów, próbujących imitować działanie marihuany a błędnie określanych przez niektórych jako środki pochodzenia roślinnego. Roślinna jest w tym przypadku jedynie baza, która najczęściej nie zawiera naturalnych substancji o działaniu narkotycznym. Jedną z częściej wykorzystywanych baz, używanych do nasączania były na przykład liście malin. Przyjmowanie syntetycznych kannabinoidów niosło jednak za sobą zdecydowanie silniejsze efekty niż konopnego odpowiednika w postaci THC. Trudno w ogóle porównywać te dwie substancje.

Podobnie rzecz się ma do innej grupy nowych substancji psychoaktywnych mających za zadanie imitować działanie znanych do tej pory stymulantów takich jak amfetamina czy metamfetamina. Występujące najczęściej pod postacią jasnego proszku, miały kojarzyć się jednoznacznie. Niestety w tym przypadku ich działanie również nie zawsze było porównywalne do znanych narkotyków. Wynikało to między innymi z częstych zmian receptury i stężenia substancji czynnej.

Kolejną grupą tzw. "dopalaczy" były środki sprzedawane w formie tabletek, znaczków (podobnie jak LSD) których głównym efektem zażywania miały być halucynacje. Praktyka pokazała jednak coś innego i z czasem coraz trudniej było dopasować NSP do konkretnej grupy, jeśli za kryterium przyjąć efekty ich działania. Stymulanty wywoływały halucynacje a syntetyczne kannabinoidy powodowały utratę świadomości już po pierwszym zaciągnięciu się.

Nie ma chyba osoby, która nie słyszałaby o czyjejś tragedii, której podłożem były nowe substancje psychoaktywne. Był czas, że co rusz słyszało się o kolejnej ofierze dopalaczy. W ośrodkach leczenia uzależnień pojawiały się osoby łączące nowe środki z wcześniej przyjmowanymi narkotykami a z czasem uzależnione już typowo od NSP. Specjaliści bili na alarm zwracając uwagę na konieczność podjęcia jak najszybszych działań ze strony władz.

Kolejnym ważnym problemem na który wskazywały służby takie jak Policja, Straż Graniczna czy Służba Więzienna, były trudności w wykrywaniu NSP w organizmach osób przyjmujących. Służby nie były początkowo przygotowane i nie posiadały odpowiednich testów. Powodowało to kuriozalne wręcz sytuacje, że osoba będąca pod wpływem nowych narkotyków prowadziła pojazd, stwarzając zagrożenie w ruchu a po zbadaniu alkomatem lub dostępnym wówczas testem narkotykowym wynik był negatywny. Obecnie sytuacja wygląda już zdecydowanie lepiej i każda formacja przechodzi regularne szkolenia z zakresu nowych substancji psychoaktywnych i wyposażona jest także w odpowiednie testy wykrywające większość NSP.

Nowe substancje psychoaktywne - nowa strategia działania


Przez kilka ostatnich lat podejmowano wiele prób i wprowadzano różne rodzaje strategii których celem było zatrzymanie rozwoju rynku nowych substancji psychoaktywnych. Jednych bardziej udanych, innych mniej. Bywały nawet pomysły (np. w Nowej Zelandii), aby spróbować kontrolować rynek nowych środków psychoaktywnych, ustalić warunki sprzedaży itp. Zanim produkt trafiał do sprzedaży, podstawowym zadaniem producenta miało być udowodnienie że jest on nieszkodliwy dla ludzi. Jak łatwo się domyślić pomysł nie wypalił i próby kontroli zakończyły się niepowodzeniem.

W Polsce strategia była odmienna. Skupiono się bowiem na systematycznych aktualizacjach listy substancji zakazanych, co przynosiło jednak efekt odwrotny do oczekiwanego. Producenci tzw. "dopalaczy" po każdej takiej aktualizacji, obawiając się wysokich kar w przypadku zatrzymania i ujawnienia zakazanego środka, bardzo szybko się go pozbywali. Obniżali cenę, zwiększali stężenie substancji psychoaktywnej, co bezpośrednio przekładało się na okresowe, seryjne zatrucia i zgony ludzi przyjmujących dany środek. Będąc przekonanym o wcześniejszym działaniu danego środka przyjmowali oni podobne ilości, choć efekt w tym przypadku mógł być zupełnie inny. Dwie potoczne nazwy konkretnych substancji: "Tajfun" (rok 2010) i "Mocarz" (rok 2015) stały się wręcz synonimem takich działań producentów tzw. dopalaczy. W 2015 roku, rekordowym jeśli chodzi o liczbę zatruć, ich liczba wyniosła 7206 osób. Za każdym z nich kryje się tragedia nie tylko osoby przyjmującej NSP ale i jej bliskich.

Skupianie się na konkretnym środku i jego strukturze, cała procedura związana z aktualizacją czarnej listy, uniemożliwiały tak naprawdę skupienie się na problemie i nadążanie za nim. W chwili, kiedy w laboratoriach zastanawiano się nad budową chemiczną, osoby zajmujące się produkcją tzw. dopalaczy, miały czas na przygotowanie kolejnych, podobnie działających ale niezakazanych prawem "niespodzianek", będąc zawsze o krok przed organami ścigania.

Czerpiąc wiedzę z doświadczeń innych krajów (Niemcy, Finlandia, Litwa, Łotwa, Estonia, Irlandia, Węgry czy Wielka Brytania), dokładnie rok temu (zmiany w Polsce weszły w życie 21 sierpnia 2018) strategia walki z nowymi substancjami psychoaktywnymi w Polsce zmieniła kierunek. Według nowych zapisów w ustawie z dnia 29 lipca 2005 r. o przeciwdziałaniu narkomanii, tzw. dopalacze zostały nareszcie zrównane z narkotykami. Posiadanie tych środków miało być karane grzywną, ograniczeniem lub pozbawieniem wolności. W przypadku posiadania znacznych ilości grozi kara pozbawienia wolności do lat 3, za handel nawet do lat 12.

Według mnie w przypadku zmienionego podejścia do kwestii tzw, dopalaczy, istotna jest jednak jeszcze jedna kwestia którą podjęto a mianowicie wprowadzenie grup generycznych substancji. Taka zmiana daje ustawodawcy większe możliwości i elastyczność w kwestii kwalifikowania danej substancji jako niebezpiecznej, ograniczając przestępcom możliwości niewielkich modyfikacji środka, które czyniły go w świetle prawa legalnym. Nowe rozwiązanie prawne przewidywało objęcie kontrolą nie tylko konkretnej substancji, jej soli czy izomerów, ale szerszej grupy środków o podobnych efektach i skutkach działania. Do grupy generycznej substancji włączane są zatem związki strukturalnie podobne do danego środka, w którego pierścieniach podmieniony został jakiś podstawnik. Wcześniej, przed wejściem w życie opisywanych zmian, wpisanie substancji psychoaktywnej na listę tych kontrolowanych wymagało nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Obecnie kontrola odbywa się na podstawie rozporządzenia Ministra Zdrowia, w którym znalazły się cztery grupy generyczne oraz wszystkie dotychczas objęte kontrolą substancje psychotropowe i środki odurzające.

Zgodnie z Raportem Narkotykowym Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii, liczba zatruć nowymi substancjami psychoaktywnymi w ciągu ostatnich miesięcy ma tendencję spadkową. Z jednej strony związane jest to z przyjętą strategią działania wielu krajów w tym Polski, z drugiej z szeroko rozumianej profilaktyki i obaw zdrowotnych użytkowników. Mam wrażenie, że "odczarowano" trochę modę na tzw. dopalacze, nazywając sprawy po imieniu. Zwrócono uwagę, że po nowe substancje psychoaktywne sięgają częściej osoby uzależnione od innych narkotyków, traktując nowe substancje jako zamiennik. Wspomniany spadek dotyczy głównie osób eksperymentujących ze środkami psychoaktywnymi. Inaczej rzecz się ma jedynie w zakładach karnych, gdzie NSP są jednymi z częściej ujawnianych, nielegalnych środków. Tam jednak wynika to głównie z ograniczeń ochronnych oraz intensywności działania porównywalnej do znanych narkotyków ilości substancji. Łatwiej jest osadzonemu ukryć liść czy kartkę nasączone substancją psychoaktywną, działające zazwyczaj kilkakrotnie mocniej niż popularne narkotyki, występujące w znanych większości osób formach. Jakiś czas temu popularne testy narkotykowe nie wykrywały wszystkich substancji obecnych w NSP przez co, gdyby nie profesjonalizm, szkolenia i ciągła modernizacja Służby Więziennej, większość przypadków byłaby trudna do wykrycia. Obecnie SW posiada w swoich zasobach specjalistyczne testy, mogące bez trudu ujawnić grupy substancji nielegalnych obecnych w organizmie osadzonego, dlatego ten aspekt wydaje się tracić na znaczeniu przy interpretowaniu wspomnianych statystyk.

Obecnie czekamy na najnowsze wyniki badań, mogące w sposób obiektywny potwierdzić słuszność podejmowanych wobec tzw. dopalaczy działań profilaktyczno prawnych. Z perspektywy czasu uważam, że wszyscy zagraliśmy trochę w marketingową grę twórców rynku dopalaczowego. Zbyt późno pojawiało się prawidłowe określenie tego, z czym mamy do czynienia. Dopalacze potraktowano jako inną kategorię substancji niż pozostałe znane dotychczas rodzaje narkotyków. Z czasem dopiero po licznych próbach ustawowego rozwiązania problemu uznano je jak każde inne narkotyki, wrzucając do jednego worka, bez podziału na "dopalacze" i "stare narkotyki".

Oprócz samych uregulowań prawnych istotna jest jeszcze jedna strategia walki z NSP - profilaktyka. Działa tutaj prawo rynku. Jeśli popyt jest mniejszy, zmniejszy się podaż. Z jednej strony warto uświadamiać jakie konsekwencje niesie za sobą przyjmowanie NSP oraz innych rodzajów narkotyków ale z drugiej należy zarażać młodych ludzi alternatywnymi formami spędzania wolnego czasu, zainteresowań. Profilaktyka narkotykowa jest inwestycją, która w przyszłości zwraca się ze znaczną nawiązką. Pamiętajmy o tym.



Autor jest terapeutą uzależnień (certyfikat KBdsPN) na oddziale dla osób uzależnionych od alkoholu w Zakładzie Karnym w Wojkowicach. Jest także kuratorem społecznym w wydziale rodzinnym i nieletnich w sądzie rejonowym w Olkuszu.

Zobacz także: www.pawelbaran.pl.




Opublikowano: 2019-07-21



Oceń artykuł:


Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu

  • Nowe substancje psychoaktywne wczoraj i dziś

    Autor: fatum   Data: 2019-07-21, 22:19:47               Odpowiedz

    Bardzo pouczający artykuł i obszerny.Pana oryginalny wniosek: "Profilaktyka narkotykowa jest inwestycją,która w przyszłości zwraca się ze znaczną nawiązką" jest chwytający za serce,ale powiedzmy sobie szczerze jest po prostu Utopią.Przykre to jest,ale to prawda.Pan jako terapeuta doskonale... Czytaj dalej

Zobacz więcej komentarzy