Artykuł

Bogusław Włodawiec

Bogusław Włodawiec

Czym jest współuzależnienie?


Współuzależnienie to destrukcyjna forma przystosowania do życia w rodzinie z alkoholikiem, przysparzająca dodatkowego cierpienia osobie współuzależnionej. Życie z alkoholikiem pod jednym dachem z reguły jest źródłem co najmniej licznych niedogodności i dyskomfortu, a niekiedy wręcz przyczyną traumatycznych doświadczeń, współuzależnienie jednak powoduje dodatkowe cierpienie, choć byłoby ono możliwe do uniknięcia.

Współuzależnienie dotyka zazwyczaj kobiet - żon, konkubin lub matek alkoholików. Stosunkowo rzadko zdarzają się także współuzależnieni mężczyźni - mężowie alkoholiczek. Niekiedy przejawy współuzależnienia można dostrzec także u dorosłych dzieci alkoholików.

Przejawami współuzależnienia są:

  • przejęcie od alkoholika mechanizmu iluzji i zaprzeczania [1];
  • koncentracja życia wokół picia alkoholika;
  • nadodpowiedzialność i nadkontrola;
  • powiązanie poczucia własnej wartości z piciem alkoholika lub jego abstynencją;
  • chronienie alkoholika przed konsekwencjami picia;
  • trudności w zakończeniu destrukcyjnej relacji.


Osoba współuzależniona może żyć w iluzji, podobnie jak alkoholik: może wierzyć w kłamstwa alkoholika na temat jego picia, usprawiedliwiać jego picie, obwiniać o nie jego kolegów lub siebie samą, czy nawet, wbrew oczywistym faktom, zaprzeczać jego uzależnieniu. Może dawać mu pieniądze na alkohol (by nie był rozdrażniony z powodu głodu alkoholowego), kupować mu alkohol (by nie wychodził z domu), czy nawet pić razem z nim (by nie pił z kolegami poza domem). Życie w iluzji obejmuje także rodzinną zmowę milczenia na temat picia - w domu nie nazywa się rzeczy po imieniu i ukrywa prawdę przed otoczeniem. Współuzależnione kobiety niekiedy starają się też ukrywać picie alkoholika przed dalszą rodziną i znajomymi.

Osoby współuzależnione są skoncentrowane na piciu alkoholika, podobnie jak alkoholicy skoncentrowani są na swoim piciu. Zaniedbują siebie i dzieci, zaniedbują inne kontakty towarzyskie, skupiając się na tym, co zrobi alkoholik. Nie potrafią myśleć o sobie, o swoich potrzebach, planach i marzeniach, lecz myślą cały czas o nim, nieustannie przeżywając jego nowe, alkoholowe ekscesy.

Współuzależnione kobiety często czują się odpowiedzialne za picie alkoholika. Niekiedy wręcz skłania je do tego otoczenie, sugerując, że coś powinny z tym zrobić. Stąd osoby współuzależnione próbują kontrolować jego picie: przeszukują jego rzeczy, wylewają alkohol, zabierają pieniądze, przychodzą po niego do pracy w dniu wypłaty, by bezpiecznie odprowadzić go do domu, liczą kieliszki na imprezach rodzinnych, zabierają butelkę, robią awantury, gdy on wraca pijany do domu. Niektóre osoby współuzależnione używają przemocy fizycznej, by ukarać alkoholika za jego picie lub odreagować swoją bezsilność wobec jego picia. Osoba współuzależniona bierze więc na siebie odpowiedzialność za coś, na co nie ma żadnego wpływu. Czuje się odpowiedzialna i miota się bezsilnie, próbując coś zrobić, by on nie pił, nie godząc się ze swoją bezradnością w tej sprawie.

Współuzależnione kobiety często wiążą swoje poczucie własnej wartości z tym, czy alkoholik aktualnie pije, czy nie. Oczekują, że będą ważniejsze dla alkoholika niż alkohol, że ich atrakcyjność jako kobiet będzie przewyższać atrakcyjność alkoholu. Chcą, by alkoholik przestał pić dla nich.

    Pani Maria przez 20 lat zabiegała o to, by mąż przestał pić. Wreszcie straciła cierpliwość i rozwiodła się z mężem. Były mąż wyprowadził się, zamieszkał u nowo poznanej kobiety i... przestał pić. Poczucie własnej wartości pani Marii spadło do zera. - "Dla mnie przez 20 lat nie chciał przestać pić, a zrobił to dla tej lafiryndy! W czym ja jestem gorsza od niej?" - pytała rozgoryczona.
    Kilka miesięcy później były mąż przestał się starać robić dobre wrażenie na nowej kobiecie i wrócił do picia. Poczucie własnej wartości pani Marii także wróciło do normy: - "Dla mnie nie przestał pić i dla niej też nie przestał pić". - mówiła z satysfakcją.

Niektóre współuzależnione kobiety zdają się wierzyć, że ich miłość może uleczyć alkoholika z uzależnienia. Wydaje im się, że jeśli będą wystarczająco mocno kochać alkoholika, to on przestanie pić. Ponieważ ponoszą nieustanne porażki, dochodzą do wniosku, że nie są wystarczająco dobre jako kobiety.

Osoby współuzależnione niejednokrotnie chronią alkoholika przed konsekwencjami jego picia. Szukają go i przyprowadzają do domu, gdy upije się poza domem. Sprzątają po nim, gdy zwymiotuje lub się zanieczyści. Piorą jego rzeczy. Następnego dnia po piciu pomagają mu leczyć kaca. Usprawiedliwiają przed pracodawcą, dziećmi i dalszą rodziną. Przejmują na siebie jego obowiązki. Pożyczają mu pieniądze, choć nietrudno byłoby przewidzieć, że przeznaczy je na alkohol. Spłacają jego długi. Kupują mu alkohol, gdy sam nie jest w stanie po niego pójść. Latami utrzymują go, gdy nie pracuje. Załatwiają mu pracę, w której on i tak nie będzie w stanie wytrwać, zanim nie ukończy terapii odwykowej i nie nauczy się utrzymywać abstynencji. Wierzą przy tym naiwnie, że mu pomagają, powtarzając przy tym frazesy: "każdemu trzeba dać szansę", czy "trzeba mu pomóc". W rzeczywistości natomiast stwarzają mu w ten sposób komfort picia. Alkoholik może wówczas całkowicie skupić się na piciu, wiedząc, że o wszystkie jego sprawy bytowe zadba w tym czasie ktoś inny.

Cele terapii współuzależnienia


Z problemem współuzależnienia można uporać się, korzystając z terapii współuzależnienia. Terapia taka oferowana jest w poradniach odwykowych, zarówno formie spotkań indywidualnych jak i w grupach terapeutycznych dla osób współuzależnionych. Osoby współuzależnione mogą także uzyskać pomoc na mityngach samopomocowych grup Al-Anon.

W trakcie terapii współuzależnienia współuzależniona kobieta potrzebuje:

  • odrzucić kłamstwa alkoholika i własne iluzje, konfrontując się z rzeczywistością;
  • pogodzić się z tym, że nie może uratować alkoholika przed nim samym (choć może uratować siebie i dzieci);
  • uodpornić się na manipulacje alkoholika;
  • nauczyć się mówić wprost o alkoholizmie wobec rodziny i przyjaciół, nazywając rzeczy po imieniu, w razie potrzeby nauczyć się też konfrontować alkoholika;
  • zdjąć z siebie odpowiedzialność za jego picie, przestać się o to obwiniać i pogodzić ze swoją bezsilnością w tej sprawie;
  • pozwolić alkoholikowi na ponoszenie konsekwencji jego picia;
  • oddzielić swoje poczucie własnej wartości jako kobiety od jego picia bądź abstynencji.

Ważną umiejętnością, która może być przydatna dla osób współuzależnionych jest umiejętność konfrontowania alkoholika. Konfrontacja jest techniką często stosowaną w terapii odwykowej i polega na nazywaniu po imieniu zachowań alkoholika związanych z jego uzależnieniem oraz konsekwencji picia. Konfrontacja nie polega na wygłaszaniu żalów i pretensji, czynieniu wyrzutów, obrażaniu, awanturowaniu się czy upokarzaniu alkoholika, lecz jest życzliwym, rzeczowym i spokojnym opisem jego zachowań związanych z uzależnieniem, zmuszającym go do spojrzenia prawdzie w oczy. Jak może wyglądać stosowanie tej techniki w praktyce przy motywowaniu alkoholika do podjęcia leczenia, bardzo dobrze opisuje dr Wanda Sztander w artykule "Interwencja wobec osoby uzależnionej".

Nikt nie ma takiej możliwości, by upilnować drugiego, dorosłego i wolnego człowieka, by nie pił alkoholu, zwłaszcza, gdy ten chce pić. Współuzależniona kobieta choć nie ma wpływu na to, czy alkoholik będzie pił czy nie, to jednak ma wpływ na to, co ona zrobi w tej sytuacji ze swoim własnym życiem i jak zadba o odpowiednie dzieciństwo dla swoich dzieci. Tymczasem osoby współuzależnione zaniedbują to, na co mają realny wpływ, zamiast tego bezowocnie zajmując się tym, na co żadnego wpływu nie mają.

Pogodzenie się z bezsilnością i zdjęcie z siebie odpowiedzialności za drugą, dorosłą osobę nie oznacza, że alkoholik musi stać się współuzależnionej kobiecie zupełnie obojętny. Życzliwość dla drugiego człowieka a odpowiedzialność za niego to jednak dwie różne sprawy, które warto nauczyć się oddzielać. Można życzyć alkoholikowi jak najlepiej, a zarazem szanować jego prawo do samodzielnego kierowania własnym życiem, co oznacza także uznawać jego prawo do podejmowania błędnych decyzji.

Jesteśmy odpowiedzialni za to, nad czym mamy jakąś władzę. Np. rodzice mają władzę rodzicielską nad dziećmi, zgodnie z kodeksem rodzinnym i opiekuńczym, a zatem mają prawo stawiać dzieciom wymagania i egzekwować je. Z tego powodu ponoszą też odpowiedzialność za dzieci. Kodeks rodzinny i opiekuńczy nie daje natomiast żadnej władzy nad współmałżonkiem - nawet, jeżeli ten pije.

W obecnym stanie prawnym alkoholizm nie jest wystarczającą podstawą do ubezwłasnowolnienia alkoholika. Nie ma też skutecznej metody, by zmusić alkoholika do utrzymywania abstynencji, jeśli on chce pić dalej [2].

Uznanie dla autonomii alkoholika rodzi szereg konsekwencji: (1) skoro alkoholik, jak każda, dorosła osoba, ma prawo decydować o sobie i o swoim piciu, to powinien też, jak każdy, dorosły człowiek, ponosić odpowiedzialność za skutki swoich decyzji, zatem (2) nie należy chronić alkoholika przed konsekwencjami picia, lecz pozwolić mu cierpieć, ilekroć z powodu picia wpadnie w kłopoty, (3) ponieważ jednak konsekwencje picia dotykają także całej rodziny, należy skupić się na ratowaniu siebie i dzieci, zamiast na chronieniu alkoholika.

Czynny alkoholik z reguły nie nadaje się do pełnienia roli męża ani ojca. Zdolności do pełnienia tej roli nie traci wskutek niezawinionych okoliczności, lecz na własne życzenie - decydując się na picie alkoholu. Odmawiając podjęcia leczenia odwykowego dobrowolnie rezygnuje też z odzyskania zdolności do normalnego funkcjonowania w rodzinie. Wobec takich decyzji alkoholika współuzależniona kobieta ma prawo rozważyć jej korzyści i straty ze wspólnego życia i - zależnie od bilansu zysków i strat - zdecydować, czy chce być z nim nadal [3].

Współuzależniona kobieta niejednokrotnie potrzebuje też zrozumieć, że jego koncentracja na alkoholu i głód alkoholowy to objawy jego choroby, a nie dowody, że jest z nią coś nie tak jako kobietą. Koncentracja życia wokół picia polega na tym, że w miarę rozwoju uzależnienia coraz więcej czasu zajmuje alkoholikowi picie alkoholu, dochodzenie do siebie po piciu, odwracanie następstw picia oraz zdobywanie pieniędzy na alkohol. Alternatywne sposoby spędzania czasu stają się dla niego mniej atrakcyjne i zanikają. Alkoholicy tracą swoje pasje i zainteresowania, rezygnują z utrzymywania kontaktów z osobami niepijącymi, nie mają także czasu dla rodziny. Jeśli wcześniej ważne były dla nich takie wartości jak rodzina, małżeństwo, miłość, dzieci, zdrowie, praca, uczciwość, prawda, itd, to z czasem ważniejsze od realizowania tych wartości staje się dla nich picie alkoholu. Nawet wartość własnego życia schodzi wówczas na drugi plan. Alkohol staje się zatem najważniejszą wartością w życiu osoby uzależnionej. Żony alkoholików niekiedy trafnie zauważają "on bardziej kocha butelkę niż mnie", co u wielu z nich wpływa na obniżenie poczucia ich własnej wartości jako kobiety. Warto wówczas zdawać sobie sprawę, że koncentracja życia wokół picia (a co za tym idzie - zaniedbywanie rodziny) jest jednym z objawów choroby alkoholowej, a nie wynikiem tego, że żona nie sprawdza się w swojej roli lub jest za mało atrakcyjna jako kobieta.

Innym objawem uzależnienia, który może mieć wpływ na poczucie własnej wartości członków rodziny jest głód alkoholowy. Głód alkoholowy przejawia się u alkoholika ssaniem w żołądku, natrętnymi myślami o piciu, poczuciem przymusu picia, snami alkoholowymi, odczuwaniem smaku lub zapachu alkoholu (mimo, że go fizycznie nie ma w pobliżu), ale także poczuciem braku czegoś (nie wiadomo czego), uczuciem stałego napięcia i rozdrażnienia, pogorszeniem pamięci i koncentracji oraz prowokowaniem konfliktów. Alkoholicy niejednokrotnie nie są świadomi, że przeżywają głód alkoholowy i dopiero w trakcie terapii odwykowej uczą się go u siebie rozpoznawać oraz radzić sobie z nim w konstruktywny sposób. Bywa, że żona alkoholika dostrzega u niego zmianę zachowania i trafnie przewiduje, że wkrótce będzie on pił alkohol, choć sam alkoholik jeszcze z tego nie zdaje sobie sprawy. Ponieważ alkoholik w tym stanie może szukać przyczyn swego rozdrażnienia w rzekomo niewłaściwym postępowaniu rodziny i łatwo może obwiniać innych o swój zły nastrój, traktowanie przez członków rodziny poważnie jego pretensji (jak rzeczowej informacji zwrotnej) może skutkować obniżeniem u nich poczucia własnej wartości.

Niektóre współuzależnione kobiety mają skłonność, by szukać winy w sobie, gdy alkoholik jest z jakiegoś powodu niezadowolony. Tymczasem alkoholik prowokuje awantury nie dlatego, że ma złą żonę i nieudane dzieci, lecz dlatego, że odczuwa głód alkoholowy i niekiedy nawet nieświadomie poszukuje pretekstu, by pokłócić się, wyjść z domu i się napić. Osoby współuzależnione, które nauczą się interpretować jego rozdrażnienie i nieuzasadnione pretensje jako przejawy głodu alkoholowego, zamiast brać je do siebie, lepiej sobie radzą z tą stresującą sytuacją.

Jak już wspomniano powyżej, niektóre współuzależnione kobiety skłonne są wierzyć, że ich miłość może uleczyć alkoholika z uzależnienia. Niestety, miłość nie leczy uzależnienia od alkoholu. Potrzebna jest przede wszystkim terapia odwykowa, a także zaangażowanie w swoje leczenie i samodyscyplina ze strony osoby uzależnionej. Postawa otoczenia ma tu znaczenie drugorzędne, choć to, co ew. może pomóc, to stanowczość, brak pobłażania i pozwolenie alkoholikowi na ponoszenie konsekwencji jego picia. Alkoholik nie przestanie pić dla kogoś, może jednak przestać pić dla siebie. Do terapii odwykowej skłania alkoholików raczej własne cierpienie spowodowane konsekwencjami picia, a nie troska o bliskie osoby.

Cierpienie osoby współuzależnionej nie skłania alkoholika do podjęcia leczenia, może go natomiast do tego skłonić jego własne cierpienie.


A zatem rzeczywistą pomocą dla alkoholika nie jest wcale pobłażliwość osoby współuzależnionej, lecz terapia odwykowa. Na ogół jednak alkoholik nie jest nią zainteresowany, jak długo ktoś inny chroni go przed cierpieniem spowodowanym konsekwencjami picia.

Niekiedy przyjaciółki sugerują współuzależnionym kobietom rozwód, w nadziei, że to pomogłoby im uwolnić się od alkoholika. Niestety, w niektórych sytuacjach rozwód nie rozwiązuje problemu i sam przez się nie leczy współuzależnienia. Można nadal pozostać osobą współuzależnioną, nawet po rozwodzie. Niektóre współuzależnione kobiety po rozwodzie nadal troszczą się o swojego alkoholika, np. przynosząc mu jedzenie i piorąc jego rzeczy. Zdarza się też, że po rozwodzie z alkoholikiem współuzależniona kobieta wiąże się z kolejnym alkoholikiem.

Można również przestać być osobą współuzależnioną, nawet nadal pozostając formalnie w związku z alkoholikiem. Wówczas kobieta zajmuje się przede wszystkim sobą i dziećmi, pozwalając mężowi ponosić konsekwencje jego picia. Pozostaje w małżeństwie nie dlatego, że nie wyobraża sobie innego życia, lecz tak długo, jak długo uznaje, że jej korzyści z małżeństwa z alkoholikiem przewyższają straty. Nie uskarża się wówczas na swój los, lecz bierze na siebie odpowiedzialność za swoją decyzję, akceptując jej wady i zalety.

Rozwód nie jest zatem celem terapii współuzależnienia, choć zdarza się, że osoba zdrowiejąca ze współuzależnienia decyduje się na rozwód, jeśli uzna, że takie rozwiązanie jest dla niej korzystne.

Psychoedukacja na temat uzależnienia i współuzależnienia bywa wystarczająca dla części osób współuzależnionych, by zrozumieć, co należy robić w tej sytuacji a czego unikać. Wsparcie grupy terapeutycznej pomaga pozbyć się iluzji, spojrzeć prawdzie w oczy, pogodzić się z faktami, a następnie podjąć i wprowadzić w czyn odpowiednie decyzje.

Część osób współuzależnionych jednak (zwłaszcza osoby zaburzeniami osobowości typu borderline) panicznie boi się rozstania. Rozstanie kojarzy im się z porzuceniem i przeżywają wówczas emocje charakterystyczne dla opuszczonego, małego dziecka: poczucie pustki, panikę i przerażenie. Gotowe są znosić wszystkie niedogodności i upokorzenia, byle tylko on był obok. Wówczas, by im pomóc, potrzebna jest długoterminowa psychoterapia.

Z terapii współuzależnienia korzystają z reguły najbardziej świadome, wykształcone i inteligentne osoby, które poszukują wyjścia z trudnej sytuacji, w jakiej się znalazły. Niekiedy mają już za sobą wiele lektur na ten temat. Jest jednak pewna grupa osób współuzależnionych, która nie podejmuje wysiłku zmiany swojego położenia, pomimo cierpienia jakie jest ich udziałem. Narzekają na swój los, ale nie próbują nic zmieniać. Zdają się wierzyć, że cierpienie je uszlachetnia, nadając ich życiu szczególną wartość, choć w istocie zwykle kieruje nimi tylko obawa przed zmianą.

Na świecie istnieje dużo niezawinionego cierpienia, na które często nie mamy żadnego wpływu. Gdy nie możemy go uniknąć, pozostaje nam jedynie pogodzić się z nim i uczyć się je cierpliwie znosić, choć oczywiście bywa to bardzo trudne. Niekiedy też ludzie świadomie decydują się na znoszenie cierpienia, choć mogliby go łatwo uniknąć, w imię jakiś ważnych dla siebie wartości. Wówczas owe wartości nadają temu cierpieniu sens.

Istnieje jednak pewna grupa współuzależnionych kobiet, które uskarżają się na cierpienie możliwe do uniknięcia i które nie podejmują żadnych działań, by go uniknąć. Osoby te ani nie godzą się z sytuacją, z powodu której cierpią, ani nie podejmują żadnych działań, by zmienić swoje położenie. Można powiedzieć, że cierpią na własne życzenie (gdyż uniknięcie cierpienia leży w granicach ich możliwości). Cierpienie, na które się decydują, niczemu nie służy, ani nie prowadzi do realizacji żadnych ważnych wartości, choćby osoby te okłamywały same siebie, że jest inaczej. Np. współuzależniona żona alkoholika może sobie wmawiać, że pozostając w związku z alkoholikiem poświęca się dla dzieci, choćby dzieci marzyły o rozwodzie rodziców. Może przekonywać się, że poświęcając siebie ratuje życie alkoholikowi, choć w istocie tylko zapewnia mu komfort picia. Ponieważ osoby takie rzadziej trafiają na terapię współuzależnienia, dlatego w wielu wypadkach nie można im pomóc.

Niejednokrotnie dorosłe dzieci alkoholików podczas terapii DDA skarżą się na swoje matki, kontaktujące się z dorosłymi dziećmi tylko po to, by opowiedzieć im o kolejnych ekscesach alkoholika i oczekujące od dzieci pielęgnowania wspólnoty w cierpieniu, swoistego "łączenia się w bólu". Częściej problem ten występuje w relacjach matek z córkami. Zdarza się, że w sztafecie pokoleń cierpiących kobiet uczestniczy też babka. Wspólne narzekanie trzech kobiet na swoich mężczyzn i cierpienie z ich powodu może być rodzinną tradycją - sposobem na pielęgnowanie poczucia wspólnoty, zaś wyłamanie się z niej oznaczałoby emocjonalne odłączenie się od rodziny. Z tych przyczyn niektóre córki współuzależnionych kobiet czują się w obowiązku niszczyć swoje, skądinąd udane małżeństwo, by zachować poczucie bliskości z matką. Nie pozwalają sobie na bycie szczęśliwą, mając świadomość, że w tym samym czasie w domu rodzinnym matka cierpi w nieudanym małżeństwie z ojcem - alkoholikiem. Próbują więc najpierw uszczęśliwić matkę, ta zaś uparcie nie pozwala się uszczęśliwić.

    Mam problem, który sprawia, że bardzo źle się z nim czuję. Zacznę od tego, że jestem DDA. Mam 33 lata, udane małżeństwo i trzyletniego synka. Mieszkam około 15 km od mojego domu pochodzenia, a jednak ciągle żyję ich życiem, mimo ponad 2-letniej terapii. 
    Moja mama (osoba współuzależniona), mieszka obok mojej babci - czyli swojej mamy (również osoba współuzależniona od swoich synów alkoholików i nieżyjącego dziadka alkoholika). Obydwie kobiety mają trudne charaktery. Ciągle wracają do przeszłości, wypominają sobie swoje żale, kłócą się i stwarzają bardzo niesprzyjającą atmosferę na podwórku. 
    Zawsze gdy chcę odwiedzić rodziców, zastanawiam się, jaka będzie atmosfera i jak mam się zachować. Bardzo to wszystko na mnie wpływa, szkoda mi bardzo babci, ale najbardziej szkoda mi mamy, od której jestem uzależniona emocjonalnie. Martwię się, że przez te kłótnie coś się może stać, coś, co sprawi, że moja mama będzie cierpieć, lub może zapaść na jakąś chorobę. 
    Proponowałam mamie terapię, ale ona nie chce się na to zgodzić. Często dzwonię do mamy, bo nie mogę żyć bez potrzeby kontroli "co się dzieje na podwórku". Sytuacja ta napawa mnie nieokreślonym lękiem. Nie mogę się wtedy skupić na wychowaniu synka, na pracy, na samej sobie, bo cały czas przewiduję, że coś może się stać.

Podsumowując, wiele współuzależnionych kobiet potrafi zmienić swoje życie, niezależnie od tego, co zrobi alkoholik ze swoim uzależnieniem. Zdarza się też, że zmiany w rodzinie zapoczątkowane przez zdrowiejącą, współuzależnioną kobietę (stanowcze stawianie granic i brak pobłażliwości) motywują alkoholika do podjęcia leczenia odwykowego. Niestety, tak jak nie można pomóc alkoholikowi, który nie chce przestać pić, tak samo nie można pomóc współuzależnionej kobiecie, która odmawia podjęcia terapii współuzależnienia i nie chce w żaden sposób zmieniać swojego życia, pomimo, że się na nie uskarża.



    Autor jest psychologiem i psychoterapeutą. Zajmuje się psychoterapią nerwic, depresji, zaburzeń odżywiania, uzależnień, współuzależnienia i DDA. Prowadzi praktykę prywatną



Bibliografia:





Opublikowano: 2019-08-12



Oceń artykuł:


Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu