Forum dyskusyjne

RE: Psychoterapeuta katolicki? Konflikt wartości

Autor: mimbla1   Data: 2020-05-14, 15:51:58               

Visvitalis, ja odgrzebałam założony przez Ciebie wątek na zupełnie inny temat:)
Zauważam, że ewidentnie oddalasz się w kierunku dyskusji o tranzycji.
Co do tematu tranzycji jako takiej nie mam zdania takiego ostatecznego, na pewno mam bardzo dużo wątpliwości różnej natury, etycznej także, ale za to niespecjalnie czuję silną potrzebę ich rozwiewania. Zwyczajnie jest to "mój" temat. A już na pewno nie zamierzam wkładać pracy w argumentowanie czy przekonywanie Ciebie do zmiany zdania w tej kwestii. Nie odbierz tego proszę jako brak szacunku czy to dla Ciebie czy dla tematu, po prostu to jest inny temat.

Co do ewentualnych dylematów psychoterapeuty katolika w tej materii się wypowiedziałam.

Odniosę się tylko do jednego, co napisałaś, bo to akurat jest bardzo ogólne. Napisałam że nie ma jednomyślności bo nie ma. To stwierdzenie nie wymaga argumentacji żadnej, bo fakty nie potrzebują argumentacji. Czemu fakty ? Ano jednomyślność jest zjawiskiem występującym w ograniczonym zakresie i raczej jest to wiedza ścisła. Psychologia z całą pewnością nie jest nauką zaliczaną do ścisłych, medycyna zaś wprawdzie z dorobku nauk ścisłych korzysta, ale z uwagi na obiekt badań też stricte ścisła nie jest, bo nie da się w medycynie osiągnąć poziomu pewności. Wyrywkowo się daje, ale nie w medycynie jako nauce ogólnie.
Na wielkie szczęście tej jednomyślności nie ma, bo brak jednomyślności to motor rozwoju, poszukiwań, postępu itd :) We wszystkich możliwych dziedzinach aktywności ludzkiej.
Spójrz historycznie - 100 lat temu homoseksualizm przez ówczesna medycynę oraz psychologię "jednomyślnie" był postrzegany jako dewiacja, coś do leczenia i ogólnie uznawany za stan ewidentnego braku zdrowia, to w najlepszym razie. Nie było jednak pełnej jednomyślności w tej kwestii. I dziś mamy jak mamy. Jakby inaczej :) acz nadal nie jednomyślnie, zatem temat pozostaje aktualny, jest zmiana, jest rozwój.
Odpowiednio wcześniej metodą leczenia wielu różnych chorób "jednomyślnie" uznawaną za znakomitą było puszczanie krwi. To osłabianie organizmu było metodą uznawaną przez wszystkie ówczesne autorytety medyczne i ówczesną naukę. Z naszej perspektywy przodkowie pełni jak najlepszych intencji i zgodnie z ówczesną wiedzą wykrwawiali pacjentów często przyśpieszając zgon bądź wręcz go powodując. Byli jednak także wówczas "dziwacy nieprawomyślni" to się upierali iż warto i należy szukać innych metod leczenia. Siali ferment, nie byli "jednomyślni" :) Acz jakaś wersja tego puszczania krwi i we współczesnej medycynie jest stosowana, nie w 100% przodkowie błądzili ...

Mam nadzieję, że jednak tą sprawę dylematów związanych z rozwodem i egzorcyzmami rozwiniesz :)

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku