Forum dyskusyjne

RE: Fajnie jest być czujnym i uważnym...

Autor: annaw   Data: 2020-05-27, 21:43:42               

Przeczytałam Wasza dyskusje. Co do sformułowania psychopata, ciężko mi się wypowiedzieć, nikt mnie do lasu niby nie wywiózł, poniekąd co do przemocy, będąc w tej relacji, czułam, że coś się dzieje nie tak. Kończyłam akurat college w UK więc moja praca była na podstawie badań o przemocy w rodzinie. Ciężko mi na to patrzeć niesubiektywnie, bo to ja widziałam jego łzy, widziałam sporo czynów,czasu jaki mi poświęcał, wiem, że godząc się na ślub powinnam być zdecydowana, wiem, że cały czas podkreślałam, że dla mnie to formalność (poniekad nie wiem jak człowiek w związku na odległość, ktory ma trwać dalej po ślubie na odległość oraz zawierający związek w taki, a nie inny sposób prostując czyjeś dokumenty) może podejść do tego w 100% z pewnością i uczuciem, naprawdę byłam zmęczona tłumaczeniem się w pracy dlatego nie nosiłam obrączki, poniekąd słysząc prośbę o to zaczęłam, cała moja najbliższa rodzina znała sytuację. Kochałam naprawdę mocno, jeśli ta sytuacja poprostu by go zwyczajnie przerosła, porozmawialby ze mną, że nie umie żyć czekając, zapytał na spokojnie czy widzę swoje życie na Ukrainie rozumiejąc ile poświęcam, ponieważ ja mam czystą kartę w życiu i wolność, jeśli nie zdecydowałabym się , wszystko to by było dość normalne.
Jednak same problemy powstały rzeczywiście wcześniej, nie umiem usprawiedliwiać pchnięcia drugiej osoby, mocnego , zdecydowanego, w dodatku ukochanej kobiety, nawet jeśli zdarzył się raz w życiu, ale żadne nerwy itp myślę nie mogą tłumaczyć takiego zachowania, ja nigdy nie byłam agresywna. Nie mogę usprawiedliwiać wszystkich sytuacji potem jak autentycznie moje współżycie z nim prawie przez łzy, było widać,że mam granice, że to dla mnie nie radość, nawet jeśli decyzję podejmowałam sama, zmuszałam sie, jak zaniżanie poczucia mojej wartości, jeśli reakcja drugiej strony na to słowa - ranisz mnie i łzy, nie da się nie rozumieć iż czyni się źle.
On odszedł, ja ułoże sobie życie wierzę, w to, ale ciężko mi zrozumieć po co pchnął mnie do takich kroków, zaręczyny, ślub, poznanie całej rodziny,po co obarczył mnie winą, ciężko to uznać za normalne zachowanie. Nie mam traumy, chociaż wyjście z tego może procentować chociażby faktem, że jeśli ktoś karmił mnie perwersja bez ciepła, uczucia w łóżku mogą być dla mnie wręcz nowe, mogę brać kogoś za mniej męskiego, bo nie bd nade mną na tyle dominował, bo coś we mnie z delikatności zniszczono, mogę mieć problem jeśli ktoś mi nie będzie dyktował, że ktoś się nie troszczy, ale cały czas patrzę logicznie, to mnie ciągnęło w dół, było mnóstwo łez, kłótni, kłamstw więc coś musiało być nie tak. Kim on jest, na co liczył, jak będzie traktowal ludzi, ciężko mi określic. Trudno mi po tej dyskusji wnioskować, że się zmienił, ja musiałam nie widzieć wiele albo mieć za mało czasu, nie chcę oceniać do końca ludzi za przeszłość, ale poniekąd jeśli ktoś ostro kiedyś przekroczył granice, musi być to mocna sugestia. Ludzie zasługują na sznase, ale kiedy widać poprawę w ich zachowaniu.
Zakładam, że jego tłumaczenie iż nie chce jednak mówić po polsku, czy mu jemu coś przestało sprawiać przyjemność, czy, że go zawiodłam, bo nie przyjechałam tyle czasu, było formą manipulacji, nie było mu wygodnie być z kimś kto się broni, ma własne zdanie więc w jego opinii nie spełnia jego potrzeb. Jest to na pewno lekcja na przyszłość,że jeśli wielokrotnie widzimy w relacji, że krzyk, obrażanie występują nagminnie i bez naprawdę do końca naszej winy, poprostu taka znajomość trzeba skończyć, dla samych siebie, jakich nadziei z kimś nie wiążemy, jak idealny w naszym odczuciu nie jest, czy zaradny, czy czuły w niektórych sytuacjach. Czasami może nawet nie warto analizować i tracić czasu, trzeba wyłapać te błędy i odpuścić. Jeszcze raz dziękuję za wszystkie przemyślenia.

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku