Forum dyskusyjne

Bezsilność, załamanie

Autor: karokaro   Data: 2020-11-04, 13:55:26               

Dzień dobry, jestem kobietą l.19. W tym roku zaczęłam studia. Od ich początku czyli od 19.10 czuję, że nie dam rady, nie będę w stanie "ogarnąć" materiału, a jeśli zdam sesję to jedynie będzie to jak wygranie na loterii. Takie myślenie zaczęło się dużo wcześniej mniej więcej pod koniec szkoły podstawowej/ początek gimnazjum. Na samym początku roku szkolnego nie jestem w stanie patrzeć w przyszłość pozytywnie. Płaczę prawie codziennie wpadam jakby w panikę. Po ok. 3 miesiącach jest spokój, a potem znów pojawia się taki lęk co jakiś czas. Jest to dla mnie nie do wytrzymania. Mam myśli samobójcze, bo zdaję sobie sprawę z tego, że jeśli nie ukończę szkoły nic mi nie zostanie. Nie będę wiodła szczęśliwego życia. Nie widzę w ogóle mojego bytu w przyszłości. Przeraża mnie to. Często siedzę do 3 w nocy, bo nie mogę przestać myśleć o tym co muszę zrobić i osiągnąć. Wiem, że jeśli zrezygnowałabym ze studiów lub zrobiłabym to co nie spodobałoby się moim rodzicom byłabym bardzo przez nich skrytykowana i prawdopodobnie każdego nia by mi to "wytykali". Mam też duży problem ze stresem .Gdy podchodzę do wypowiedzi ustnej blokuję się. Nie jestem w stanie nic powiedzieć mimo, że znam odpowiedź. Nie zdałam przez to egzaminu na prawo jazdy. Załamałam się. W liceum przy odpowiedzi ustnej czułam się jakby ktoś zakleił mi usta, a gdy próbowałam coś powiedzieć to wypowiadałam źle sfromułowane stwierdzenia, które nie wnosiły nic do odpowiedzi, mimo właśnie tego, że znałam prawidłową odpowiedź. Boję się, że przez to nie zdam sesji, albo nie dam rady w pracy, albo nawet na rozmowie o pracę. Czuję, że łatwiej byłoby gdybym po prostu nie istaniała, bo nie umiem nad tym zapanować.

Drugą sprawą jest to, że moja mama lubi wyładowywać na mnie swoje emocje. Wiem, że czeka aż mi coś nie pójdzie by się potem porozmawiać o tym z resztą członków rodziny i potem wytykać mi tą porażkę. Nie ważne jakbym się starała to dla niej będzie za mało, bo nie przynosi to efektu. Kolejnym faktem jest to, że jestem członkiem społeczności lgbt+, nie dawno to w sobie odkryłam, wcześniej po prostu o tym nie myślałam, lub nie chciałam nawet myśleć. Sama w sobie tego całkiem nie akceptuje, a ona ciągle mnie o to wypytuje. Myśli tak ponieważ jestem bardzo tolerancyjna i wyrozumiała co do takich środowisk i ich zawsze bronię ponieważ nienawidzę jej wyszydzania lub komentowania wyglądu innych ludzi. Nie chcę jej mówić o swojej orientacji, bo boję się, że będzie mi to potem "wytykać".

Przez m.in te czynniki jest mi trudno "przeżyć" każdy dzień. Nie mogę nawet płakać, bo jakby moja mama weszła w tym momencie do pokoju, to stwierdziłaby, że ktoś by mi wmówił, że jest źle, a nie, że ja uważam, że jest źle. (myślę, że przez takie komentarze trudno mi nawiązywać relacje z innymi ludźmi, bo myślę, że wszycy źle o mnie myslą).

Może ktoś miał podobną sytuację i coś mu pomogło? Jak mogę sobie poradzić z tymi uczuciami i ogólnie sytuacją?

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku