Forum dyskusyjne

RE: Czy ja przesadzam?

Autor: mimbla1   Data: 2022-06-19, 01:48:38               

Gotowych rozwiązań to chyba na tym świecie nie ma, przynajmniej w relacjach bliskich. Natomiast zdarza sie, że się robi zero-jedynkowo.
Szukanie odpowiedzi w sobie jest ograniczone - także tym, że mamy paskudną skłonność (hurtem) do zapętlania się. Wnikamy w to swoje wnętrze, wnikamy ... i efekt oprócz zmęczenia i zapętlenia żaden. Można tak latami tkwić w związku, co to "za dobrze żeby rzucić, za źle żeby trwać".
Manipulacja partnerem w związku bardzo często, jeśli nie najczęściej jest nieświadoma. I nieintencjonalna. Ktoś chce dobrze i to szczerze...i potwierdza się, że dobrymi chęciami piekło brukowane.
Jedynak zbyt silnie związany z matka to klasyk. Schemat. Ale każdy schemat jest wypełniony całkiem indywidualną treścią.
Z pewnego punktu widzenia wszystkim trzem osobom opisywanego dramatu można całkiem uczciwie współczuć. Bo i Twój "partner" nie jest winien temu, że matka go tak omotała - bo był dzieckiem. I matka musiała mieć coś takiego w życiu, że zrobiła sobie z syna partnera i swojego życia nie ma.
Pytanie, co Ci z tego wynika. Dla Ciebie. Masz zamiar być jego terapeutką?

Układ partnera z matką wydaje się być nie do ruszenia. Gdyby ona miała 45 lat nie 70 jeszcze można by się zastanawiać. Ale szanse, że kobieta w jej wieku da radę się usamodzielnić emocjonalnie są bliskie zeru. Koszt zaś wymuszonego usamodzielniania mamusi metodami brutalnymi byłby ogromny i wcale nie jest powiedziane, że po rozerwaniu tej przypominającej stalową linę "pępowiny" efekt byłby pozytywny dla kogokolwiek.
Tego ani przewidzieć się nie da ani, co ważne, nie Ty tu decydujesz.

Cały czas z tego, co piszesz, Twój lęk przed rozstaniem mi przebija. Ryzyko jest, bo albo kogoś innego sensownego spotkasz albo nie. Zero gwarancji. Tym niemniej wikłając się w ten związek dalej szansę sobie odbierasz.

Patrząc z zewnątrz to jesteś traktowana niczym "druga żona" w systemie poligamicznym. Jeśli zna swoje miejsce może sobie żyć i nawet z tego bycia drugą żoną mieć jakieś zauważalne profity. Ale pierwszą nigdy nie będzie.

No i albo się piszesz na bycie "drugą żona" albo nie.
Póki to Twoje życie - to też Twój wybór. Obyś całym tym bagażem żadnego dziecka czy dzieci nie obciążyła, bo w takim trójkącie urazowe dzieciństwo gwarantowane.

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku