Forum dyskusyjne

RE: Czy ja przesadzam?

Autor: Calmi   Data: 2022-06-26, 13:36:15               

Verona
"Myślałam, że kwestie wilka i owieczki mamy już wyjaśnioną. (Calmii) "


No chyba nie do końca jednak, bo życie nie jest takie proste i zero-jedynkowe.

Moim zdaniem od początku tego wątku (no przynajmniej mi;) rozchodzi o wyjaśnienie, doprecyzowanie, potwierdzenie lub zaprzeczenie tematu przewodniego czyli : "Czy ja przesadzam? "

I tu jest pies pogrzebany i stąd rozważania (też moje) róznych wariantów, aby pomóc Veronie w interpretacji wydarzeń, co do których miała i ma wątpliwości.

I tak...

"Czy to się wyklucza?
Nie mogę być i taka i taka?
Czy to jest niemożliwe?"

Wg mnie jak najbardziej jest to możliwe i jest to powiedziałabym nawet normą, że człowiek wychodzący z domu z "brzemieniem ofiary" przebywszy psychoterapię i wyedukowany licznymi pozycjami w tym temacie, może mieć tak skrajne/ambiwalentne zachowania. To jest dla mnie zrozumiałe, ale nie dla każdego musi (tu partnera,teściowej koleżanek etc)

Sęk w tym, aby unormować te skrajne reakcje (zaznaczę ,że czasem adekwatne, ale raczej nie na co dzień )i zbudować przepuszczalne granice .

Nauczyć się asertywnych zachowań, abyś nie miała już wątpliwości, niepewności typu "czy ja przesadzam" i "powinnam go przeprosić", czy to raczej on przesadził w ewidentnych i jednoznacznych okolicznościach (?)

Problem cały czas w tym,że Ty Vera wg mnie, nie masz tego głęboko wbudowanego zaufania do sienie,do swoich reakcji ,uczuć ,odczuć (takiego swojego azymutu) i stąd też między innymi wynikają problemy.

Chciałam od początku zwrócić Ci uwagę na Twoją o d p o w i e d z i a l n o ś ć za stwarzanie (tu jestem pewna, że nie do końca jeszcze świadomych) okoliczności dotyczących nadużyć i wykorzystania Twojej osoby, przez innych ludzi .

Żeby była jasność, nie ZWALNIAM tym samym z odpowiedzialności "oprawcy", ale w bardziej świadomy lub nieświadomy sposób obydwoje jesteście odpowiedzialni za stworzenie takiego "modelu" związku .

Pisałam Ci już nie raz Vera, że nie masz większego wpływu na to, żeby go zmienić tylko "gadaniem".

Tylko Twoja zmiana zachowań typu: wchodzenie mu bez mydła... , dogadzanie, mamkowanie na każdym kroku, może wymóc zmiany w jego zachowaniu .

Skoro codziennie padałaś na twarz, żeby mu tylko dogodzić, pomijając swoje potrzeby chociażby należnego Tobie odpoczynku, to nie dziw się , że w pewnym momencie facet pomyślał , że żyjesz TYLKO PO TO, żeby jemu sprawiać przyjemność w życiu, tym bardziej, że tego typu wzorce otrzymał z domu.

Człowiek jest tak ukształtowany, że szybko przyzwyczaja się do wygody i komfortu i trudno mu z nich zrezygnować.

Rozumiesz to/mnie ?

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku