Forum dyskusyjne

RE: 39 lat i fatalne, ustawione przez rodziców życie.

Autor: mimbla1   Data: 2023-09-12, 12:50:58               

Nie piszesz wypracowania na temat, piszesz o sobie :) daj na luz, my sobie tylko rozmawiamy :)
Przyznam, że wnikliwie siebie obserwujesz i strasznie dużo jest rzeczy, które by można rozwinąć i które by warto podrążyć.

Zacznę od oczywistości, czasem bowiem zapominamy o rzeczach oczywistych i ważnych przytłoczeni masą innych. Zatem oczywistym jest, że mamy, jako ludzie, różne tak zwane temperamenty czyli wyposażenie fabryczne. Reagowanie na bodźce zewnętrzne znaczy. I to widać już na sali noworodków w szpitalu, czyli wtedy, kiedy jeszcze żaden rodzic żadnego błędu wychowawczego nie popełnił, bo nie zdążył :) Już noworodki są zróżnicowane, są spokojne i są "awanturujące się". Rodzimy się już "jacyś" i tego się zmienić nie da.
Potem zaś dorastamy w jakimś środowisku, nasi rodzice też są "jacyś" i się robi strasznie dużo danych do obróbki.

Z tego co piszesz to Twój ojciec był osobą wymagającą podporządkowania się, dobrze odczytałam?
Jak jak ktoś się nie podporządkował, miał zdanie odrębne to co się działo? Jak ojciec reagował?

Ludzie mają różne podejście do kłótni. Ty najwyraźniej ich nie lubisz i -ważne- to jest Twoja cecha nie do zmiany. Tak masz, nie polubisz. Zapewne również w dyskusji jesteś z tych, co dążą do porozumienia i kompletnie ich nie bawi pognębienie przeciwnika. Z pewnego punktu widzenia nie jesteś człowiekiem walki, wojownikiem. Nie kręci Cię to. Jeśli Cię to pocieszy - ja też nie jestem i wiem, że w relacjach społecznych bywa to kłopotliwe. Takim nie mającym cech wojownika ludziom otoczenie chętnie próbuje wleźć na głowę, bo oni się z zasady nie bronią zbyt intensywnie, dla świętego spokoju wiele poświęcą. Czasem - jak zapewne Ty - zbyt wiele.

Bardzo ciekawe to z ukrywaniem się. Trochę wygląda jakby robienie czegoś w ukryciu dawało Ci jakąś frajdę? Równolegle zaś jakbyś zyskiwał w ten sposób coś swojego, nie podlegającego kontroli i krytycznej ocenie.

Znalezienie czegoś, co lubisz i robienie tego na pewno jest ok w jakimś zakresie sensownym.
Z tą wyprawą rowerową to mi wychodzi na to, że na obecnym etapie dla Ciebie zdrowe stawianie granic jest zwyczajnie niewykonalne. Nie jesteś w stanie wyznaczyć swojego terytorium i dla "świętego spokoju" dostosowujesz się we wszystkim, co jest jednym ze źródełek wkurzenia stałego.

Pisałam wcześniej, że najprawdopodobniej nie jesteś człowiekiem walki, kłótnie i spory to nie Twoje klimaty. Sięgając nieco do historii niejaki Gandhi stosował jako metodę walki opór bierny i możliwe, że w tym klimacie byś się czuł lepiej? Byłbyś bardziej skuteczny?

Na jakieś zachowania żony możesz reagować w różny sposób, nie tylko wdając się w dyskusje czy kłótnie.

Tak się na chwilę wcieliłam w Twoją żonę i wyszło mi, że gdyby mój mąż pojechał wieczorem na rower i nie było go bardzo długo (zauważalnie dłużej niż zwykle) nie wykluczam, że odczułabym ludzkie zaniepokojenie - a nuż wypadek jakiś, coś się stało? I możliwe, że nawet bym zadzwoniła. Nie z chęci kontroli tylko dla okiełznania własnej wyobraźni. Rzecz jasna nie w klimacie "co sobie wyobrażasz" i "masz zaraz wracać" ale "czy wszystko ok". A może bym nie zadzwoniła, trudno orzec.

Sądzę, ze musiałeś się poczuć po raz kolejny "ustawiany" i "porządkowany" po takim tekście o wyobrażaniu sobie.
Nie piszesz, jak zareagowałeś. Przestraszyłeś się tego ataku słownego? Co odpowiedziałeś i co zrobiłeś?













Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku