Forum dyskusyjne

RE: 39 lat i fatalne, ustawione przez rodziców życie.

Autor: mimbla1   Data: 2023-09-20, 12:29:56               

@zulek
wychodzi mi z naszej rozmowy jasno a klarownie, że problemem jest wcale nie to, że nie ogarniasz spraw firmy ale to, że sam siebie postrzegasz tak, jak Ci to ojciec wdrukował. Nie jesteś taki, jak ojciec oczekiwał i to ojca nadkrytyczne spojrzenie Ci bruździ. Nadal oraz silnie. Tak się prezentujesz na zewnątrz, jako ogólnie raczej nieudany produkt, co kasę za nic bierze.
Realistycznie to ogarniasz na całkiem przyzwoitym poziomie i kompletnie się nie ma czego czepiać, jeśli problemy potencjalne to z dobraniem najemnych. Ma je każda firma posługująca się najemnymi. Z pewnego punktu widzenia szefowi fabryki może być doskonale obojętne, co ta fabryka produkuje, serio. Osoby zajmujące się zawodowo postępowaniami restrukturyzacyjnymi i naprawczymi firm z zasady się na procesach produkcyjnych nie znają za dobrze albo i praktycznie wcale - co im absolutnie nie przeszkadza w czynnościach zawodowych. W podsumowaniu - widzisz siebie oczyma ojca, nadal. Serce i istota firmy - ok, ale nie musisz firmy kochać, żeby nią kierować skutecznie i mieć z tego zyski. A dokładniej nie musisz kochać procesu produkcyjnego. Wystarczy polubić efekt końcowy w postaci zysków :)

Determinacja to nie jest coś, co można sobie samemu narzucić siłą woli oraz rozumem racjonalnym. Możesz do końca życia wiedzieć, co teoretycznie powinieneś, i na tym koniec. Czemu? Bo do determinacji niezbędne są emocje, ona stanowią motor napędowy. Emocje rozeznane i dobrze zarządzane.

Jak piszesz z tymi emocjami w dzieciństwie był tzw, problem czyli brak Twojego "prawa do emocji". Jeśli to Ci się połączyło z chłodnym temperamentem czyli takim a nie innym wyposażeniem fabrycznym efekt jest taki, że kompletnie Ci brak paliwa do działania, nic Ci energii do wysiłku nie daje. A to ja akurat znam z autopsji, nie tylko z teorii :)

Łatwo napisać, że powinieneś uporządkować matkę i pewne jej zachowania. W punktach zaplanować i realizować. Ba! Pies, co cale życie był na krótkim łańcuchu po odczepieniu siedzi przy budzie ogłupiały. Bo mianowicie przywykł. Inaczej nie umie. Oraz, równolegle - nie jest tak, że na tym łańcuchu wszystko było koszmarem, miska pełna, buda ciepła, łańcuch nie za ciężki...da się żyć.

Dla wielu ludzi taki stan u dorosłych ofiar przemocy psychicznej jest denerwujący. Im się wydaje, że ofiara ma wbudowany jakiś guzik, co to wystarczy nacisnąć i wreszcie zacząć coś robić, działać. No a jest to tak zwana g...no prawda, bo tego guzika zwyczajnie nie ma, to tak nie działa.

Teraz zaś będzie krótko z doświadczeń własnych w połączeniu z odrobiną teorii.
Ofiara tego typu wieloletniej przemocy psychicznej (chłodnej raczej i udatnie opakowanej w troskę i "chcę jak najlepiej dla dziecka") ma 3 obszary emocji do ogarnięcia w ramach procesu zdrowienia. Strach/lęk, smutek/żal oraz złość. Zdrowienie nie idzie liniowo i proporcje tych emocji też są różne u różnych ludzi, ale te 3 obszary są u wszystkich i w toku zdrowienia się przeplatają.
Najtrudniejszym dla Ciebie - to mi wychodzi z rozmowy - będzie obszar złości/wściekłości. Masz tego w sobie pokłady i jest to jedna z rzeczy, które Cię trzymają w marazmie.

Złość jest trudna. Zarówno dlatego, że otoczenie nie umie jej zwykle ani pojąć ani udźwignąć jak i dlatego, ze tej swojej złości sam się boisz. Złość, która Ci trochę wypływa tu i ówdzie zasadniczo powinna być skierowana we właściwym kierunku czyli na sprawców. Tego zaś się i boisz (jak dziecko rodzica) i obawiasz (jako dorosły syn starzejącej się matki, od której na dodatek jesteś zależny ekonomicznie w znacznym stopniu) i kółko się zamyka. Realistycznie nie jest wskazane, żebyś walnął tą złością w matkę w tu i teraz, bo jakbyś walnął na full i na spontanie to by z matki strzępy zostały, a Ty byś sam sobie tego nie darował.

Przed Tobą w procesie zdrowienia praca z własną złością. Żeby ją w ogóle dopuścić do głosu, ogarnąć i uwolnić w sposób tzw. bezpieczny. Oraz - równolegle - dać sobie do tej złości prawo oraz się jej nauczyć, żebyś Ty tą emocją kierował a nie ona Tobą.

Dziecko - ofiara przemocy psychicznej z zasady przyjmuje rolę "adwokata" sprawców. Jako osoba dorosła zaś usiłuje od razu wejść w rolę "sędziego" , no bo jest dorosła i ta przemoc to w dużej mierze przeszłość. A żeby było uczciwie to zanim założy sędziowska togę i oceni swoje dzieciństwo i sprawców powinno przejść etap bycia "prokuratorem". Zanim się weźmie do osądzania i wyrokowania. Na etapie "prokuratora" zaś jest się totalnie niesprawiedliwym, czepliwym, wkur...nym, pałającym żądzą zemsty i ogólnie antypatycznym względem sprawców. Czyli - ewidentna przeginka. Z doświadczenia własnego i innych ofiar przemocy Ci powiem, ze jest to etap wielce mało przyjemny do przeżywania oraz męczący i przed tym wiele ofiar się silnie broni w terapii. Samemu sobie zafundować ileś czasu bycia na permanentnym silny wku...wie...kto by chciał? I jeszcze tym własnym wku...wem nie walić na oślep w każdego, kto się nawinie czyli trzymać kontrolę. Niestety wiele wskazuje na to, że jest to część zdrowienia konieczna dla osiągnięcia spokoju wewnętrznego, wydania wyroku na sprawców i zamknięcia sprawy swojego dzieciństwa. Oraz - ruszenia dalej.








Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku