Artykuł

Natalia Osica

Wywiad z osobą nękaną przez stalkera


    Zaczęło przerażać mnie to, że chodzi za mną krok w krok, że nie rozumie, że nie chce się z nim spotykać. Że mam swoje życie, a on ma swoje. Nie rozumiałam całej sytuacji. Przez długi czas obwiniałam siebie za to co się działo. To było przerażające – opowiada Pani Aleksandra, ofiara stalkera.

Jak długo była Pani nękana?

Dobre pytanie. Sytuacja nadal by trwała, gdybym się nie wyprowadziła z miasta, w którym mieszkałam. Zostawiłam tam wszystko. Na początku było całkowicie niewinnie. Nigdy nie przypuszczałam, że człowiek, taki jak ja, który chodzi do kościoła, modli się i porusza się swobodnie po ulicy może stać się najgorszym koszmarem dla innego człowieka. Cała sytuacja, dopóki się nie przeprowadziłam, trwała dwa i pół roku.

Od czego się zaczęło?

Wyprowadziłam się z domu na studia. Żyłam w przekonaniu, że każdy ma wpływ na swoje życie. Spotkanie tego człowieka było dla mnie czymś całkowicie naturalnym. Codziennie spotykamy masę osób w swoim życiu i nikt nie przyczepia się do kogoś na siłę. Przynajmniej nikt normalny. Potem rodzice pytali się mnie, jak to się stało, że ktoś taki zaczął za mną chodzić.

Pierwszy rok studiów minął mi w miarę spokojnie. Pierwsza sesja, egzaminy. Na drugim roku zaczęłam rozwijać swoje zainteresowania, skupiać się na tym co naprawdę chcę robić w życiu. Podjęłam dodatkowe wykłady, które mnie interesowały. I tam go spotkałam. Nawet nie zwróciłam na niego szczególnej uwagi. Nigdy mi się nie podobał, ani nie był w moim typie. Po drugim czy trzecim spotkaniu na wykładzie chciał mnie odprowadzać do domu. Zgodziłam się. Byłam wtedy typem dziewczyny wesołej, zawsze uśmiechniętej i samodzielnej. Zaczęłam z nim chodzić. Pamiętam, że bardzo chciał być ze mną. Zgodziłam się, bo pomyślałam sobie, że miło jest mieć towarzystwo i wspólnie spędzać czas.

Kim był stalker? Czy Pani go znała?

Stalker to osoba, którą poznałam w duszpasterstwie. Chłopak, który podobnie jak ja chodził na dodatkowe wykłady. Interesował się filozofią, chciał dobrze zdać maturę.

Jakby Pani opisała sposób, w jaki się zachowywał?

Widziałam, że mnie obserwuje. Zwracał uwagę na to jak wyglądałam, w co byłam ubrana, co pisałam podczas wykładów. Nic nie zapowiadało dalszych wydarzeń.

Kiedy zorientowała się Pani, że coś jest nie tak?

Po pół roku znajomości. Zaczęło przerażać mnie to, że chodzi za mną krok w krok, że nie rozumie, że nie chce się z nim spotykać. Że mam swoje życie, a on ma swoje. Nie rozumiałam całej sytuacji. Przez długi czas obwiniałam siebie za to, co się działo. To było przerażające.

Czy stalker wykorzystywał osoby trzecie w celu utrzymywania kontaktu z Panią lub pozyskiwania informacji na Pani temat?

Tak, szczególnie gdy się wyprowadziłam. Znajomi donosili mi, że wypytuje o mnie. Do końca nie mówiłam mu, że już nigdy nie wrócę na studia, do miasta, że już nigdy więcej się nie spotkamy.

Kiedy zerwała Pani z nim kontakt?

Jak wyprowadziłam się z dużego miasta to dojazd do mnie stał się utrudniony. Postanowiłam, że cały czas będę spędzać w domu. Tylko wtedy czułam się bezpiecznie.

Czy to była trudna decyzja?

On w ogóle nie rozumiał co się dzieje, dlaczego nie chcę się z nim widywać, rozmawiać, nie potrafił nawet wysłuchać mnie do końca.

Gdzie ofiara stalkingu szuka pomocy?

Najpierw myślałam, że ktoś to widzi, że zobaczy to ktoś z kim wówczas mieszkałam, że ludzie na ulicy mi pomogą. Przecież widzieli, jak zastępuje mi drogę, ciągnie za rękę, przyciąga na siłę, każe się przytulić, przyciska na siłę do siebie. Jednak nikt nie reagował, niestety. Po pół roku byłam na policji. Panowie policjanci reagowali uśmiechem. Opisałam im wszystko i sprawa miała iść do prokuratury. Przy okazji moich zeznań dostawałam rady typu „niech się pani umówi z nim na kawę” i pytania o to, czy się leczę.

Czy uzyskała Pani pomoc na policji?

Niestety, gdy po dwóch tygodniach przyszłam, żeby wycofać sprawę z prokuratury – chłopak nadal za mną chodził, wystawał pod moim oknem, prześladował mnie telefonami, smsami – dowiedziałam się od policjanta, że on wiedział, że ja tu przyjdę, więc nie wysłał moich zeznań do prokuratury. Potem, gdy dotarło do mnie, że jest niebezpieczny to pomyślałam, że dobrze się złożyło, że policja nie zareagowała. Gdyby go wsadzili do więzienia, to po jakimś czasie wyszedłby z niego, prosto do mnie. Zrobiłby to, nawet gdyby dostał zakaz zbliżania się. Odnalazłby mnie i oskarżył o to, że zmarnowałam mu życie.

…wycofać sprawę z prokuratury?

Chciałam wycofać, bo bałam się, że coś mi zrobi jak się dowie, że byłam na policji. Całą sytuację tu ciężko opisać. Ja nie rozumiem chyba mechanizmu działania sprawcy, ale to są ludzie niebezpieczni o tyle, że sami nie wiedzą co robią, chyba nawet nie wiedzą co myślą.

Jak Pani zareagowała na słowa policjanta?

Na słowa policjanta... W pierwszej chwili byłam zawiedziona i rozczarowana, ale pomyślałam, że może faktycznie przesadzam, że niepotrzebnie składam te zeznania, że on tylko chodzi za mną.

Jak ta cała sytuacja wpłynęła na Pani życie?

Bywało tak, że myślałam o tym non stop. Zastanawiałam się co robić. Starałam się prowadzić normalne życie. Chodziłam do psychologa. Zrobiłam licencjat na studiach i rok studiów magisterskich. Potem doszłam do wniosku, że czas trochę odpocząć i nabrać sił, wrócić do domu rodzinnego. Myślałam, ze wrócę tam tylko na jakiś czas. Będę szukała pracy i z powrotem przeniosę się do miasta. Teraz mija trzeci rok, jak szukam pracy. Przerażają mnie kontakty z ludźmi. Dawniej myślałam, że życie jest dobre. Że ludzie są dobrzy. Teraz zastanawiam się, ile jeszcze jakiś nieprzyjemnych niespodzianek przyniesie i co robić z ludźmi podobnymi do mojego prześladowcy...

To przerażające, że dotknęło mnie to ponad 5 lat temu, a dopiero w 2008 dowiedziałam się, jak to się nazywa. W zeszłym roku ukazały się pierwsze informacje na temat stalkingu w internecie, wcześniej nic nie było.

Skutki są odczuwane bardzo dotkliwie. Przez długi okres, kiedy sprowadziłam się do domu rodzinnego z miasta, nie mogłam dojść do siebie, bardzo się bałam zrobić cokolwiek, wszystkiego się bałam. Uczucie ciągłego śledzenia i braku możliwości obrony przed niechcianymi spotkaniami.

Czy mogła Pani liczyć na wsparcie najbliższych?

Tak. Rodzice mi pomagali. Chociaż myślę, że sami chyba nie za bardzo rozumieją całą sytuację. Nigdy chyba czegoś takiego nie przeżyli, a nawet jak, to nigdy o tym nie myśleli.

Czy stalker nadal Panią nęka?

Zmieniłam numer telefonu, zerwałam wszystkie dawne znajomości. Niektórzy sami zerwali kontakt. Wiem, że nadal uczy się na uczelni, na której studiowałam i jestem tego pewna, że szuka dalej możliwości kontaktowania się ze mną.

Dlaczego Pani tak myśli?

Jakiś czas temu, po mojej wyprowadzce, zmianie numeru telefonu, siedzeniu cały czas w domu, pojechałam na studia, żeby złożyć podanie o urlop dziekański. To było już pół roku po zerwaniu z nim kontaktu. Szybkim krokiem weszłam na uczelnię, na kolanie napisałam podanie o urlop dziekański i stałam w kolejce do sekretariatu. Wtedy wszedł na uczelnię i podszedł do mnie, jakby nigdy nic stanął, uśmiechnął się i powiedział „cześć Ola” jakbyśmy się widzieli godzinę temu albo dwie. Potem zaczął coś mówić, pytać, co u mnie słychać.

Jak się Pani poczuła?

Jak go zobaczyłam byłam przerażona. Stawał mi na drodze, szedł za mną, przytrzymywał mnie za rękę. Nie chciał dać mi spokoju. Co miałam robić? Ludzie to widzieli, niektórzy patrzyli się, ale nikt nic nie zrobił.

Czy ma Pani kontakt ze tym mężczyzną?

Nie. Chociaż ostatnio widziałam, że zamieścił sobie swoją stronę na portalu randkowym. Przeraziłam się, gdy go zobaczyłam. Od razu zmieniłam swoje dane. Przez internet łatwiej jest poradzić sobie z natrętem.

Wspomniała Pani, że uśmiech Pani nie opuszczał, że była Pani bardzo samodzielna. Jakimi słowami określa Pani siebie po tych pięciu latach?

Teraz po pięciu latach mogę powiedzieć, że się boję, przerażają mnie kontakty z ludźmi, rozmowy, spotkania, poznawanie nowych osób. Ciągle myślę o tym, że jak ktoś mnie zobaczy, to zacznie za mną chodzić. Bardzo zmienił się mój stosunek do nowo poznawanych ludzi. Szczególnie facetów.

Jakie działania Pani zdaniem powinny zostać podjęte, aby ofiary stalkingu w Polsce mogły liczyć na wsparcie i ochronę?

Przede wszystkim powinno się przeszkolić policjantów i kontrolować ich pracę np. umieścić kamery na komisariacie i sprawdzać sposób, w jaki rozmawiają z klientami, jak ich traktują.



    Z Panią Aleksandrą, ofiarą stalkingu, rozmawiała Natalia Osica.

    Natalia Osica jest absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego (Instytut Stosowanych Nauk Społecznych), uczestniczką dwuletniego projektu finansowanego z budżetu Unii Europejskiej, poświęconego stalkingowi i przemocy domowej. Brała udział w konferencjach nt. stalkingu w Bremie, Gotheborgu i Leverano. Publikuje w czasopiśmie "Niebieska Linia".




Opublikowano: 2010-03-16



Oceń artykuł:


Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu