Artykuł

Elżbieta Kalinowska

Elżbieta Kalinowska

Kamień na drodze, czyli jak sprawić, aby ludzie się zaczęli liczyć z tobą?


Trudno wyobrazić sobie, że człowiek, od którego wszyscy odwróciliby się plecami, byłby szczęśliwy. Trudno się żyje w społecznej próżni, trudno być szczęśliwym, gdy ludzie wokół są wrogo nastawieni. Dlatego nie jest niczym dziwnym, że ludzie często dużo swojej uwagi poświęcają relacjom z innymi, starając się odgadnąć ich potrzeby, emocje, zamierzenia. Kontrolują swoje zachowania, przewidując możliwe reakcje innych i starając się spowodować, aby były one pozytywne.

Wydawałoby się, że im więcej uwagi poświęcimy dobremu samopoczuciu innych, tym lepsze będą nasze kontakty, tym spokojniej i szczęśliwiej będzie się nam żyło.

Spotykam wiele osób, które w swoim życiu postępują wg. tego założenia. Starają się w mig odgadywać potrzeby innych i zaspokajać je. Jeśli widzą jakąś przeszkodę na drodze do dobrego samopoczucia drugiej osoby, dokładają wszelkich starań, aby ją usunąć. Często w ten sposób usuwają też samych siebie, po to, aby nie stać się przyczyną jakiejś przykrości, czy dyskomfortu. Wierzą, że w ten sposób zyskają wdzięczność i akceptację z drugiej strony, bo czyż można nie lubić kogoś, kto tak o ciebie dba?

A jednak praktyka pokazuje, że nie działa to tak prosto, jakby niektórzy tego pragnęli, często te dobre osoby, tak poświęcające się dla innych, nie cieszą się ani taką akceptacją, ani takim poważaniem, jakie, wydawałoby się, jest im należne. Po jakimś czasie spostrzegają, że ich relacje nie układają się zbyt szczęśliwie, pojawiają się jakieś trudne do zrozumienia napięcia, a nawet pretensje z drugiej strony. Z reguły to spostrzeżenie motywuje ich do jeszcze większego wysiłku, aby zabiegać o innych i z jeszcze większym zapałem angażują się w dogadzanie im.

Raz po raz, w głębi ich duszy pojawia się pragnienie, aby się zbuntować, tupnąć nogą i dla odmiany zażądać uwagi dla siebie, jednak samo to wyobrażenie budzi lęk. Wszak bunt postawiłby inne osoby w przykrej sytuacji. Trudno sobie wyobrazić, że bycie przeszkodą na czyjejś drodze mogłoby być dobrym pomysłem na przyjazne relacje z tą osobą. A jednak...

Tarcie, konflikt i dyskomfort są niezbędne dla dobrych relacji. Jeśli chcesz, aby układało ci się z ludźmi, musisz stać się kamieniem na ich drodze, a nie czerwonym dywanem, po którym przyjemnie stąpają. Jeśli jesteś "dywanem", będziesz podeptany i nie będzie to wina tych, którzy po tobie chodzą, bo to nie oni ten dywan przed sobą rozkładali. To jest twój wybór i warto wziąć odpowiedzialność za miejsce, jakie sobie dajesz w życiu innych. Jeśli uznasz swoją odpowiedzialność za to, w jakich jesteś relacjach z innymi, wówczas będziesz miał też więcej wpływu na nie.

Weźmy przykład z życia - pewna osoba po tygodniu pełnym stresu, planuje leniwy weekend. Jednak ktoś z jej otoczenia chce w sobotę wybrać się na długie zakupy i bardziej lub mniej natarczywie proponuje wspólne wyjście. Dla niektórych sam fakt, że taka propozycja pada, stanowi już wystarczający powód, aby czuć się zobowiązanym i zrezygnować z odpoczynku. Bywa, że nawet słowem nie pisną na temat swoich planów. Z miejsca, niemal odruchowo, rezygnują ze swojej potrzeby odpoczynku. Powstaje pytanie, w imię czego poświęcają ten kawałek siebie?

Otóż, wracając do naszej metafory kamienia na drodze, nie chcą być takim kamieniem. Widzą dążenie drugiej osoby, jej cel (w tym wypadku wspólne zakupy) i wiedzą, że odmowa w jakiś sposób to dążenie zaburzy. Ich własne potrzeby stoją w kolizji z potrzebami drugiej strony i gdyby wyszły na jaw, zmusiłby tę osobę do zatrzymania i podjęcia jakiś decyzji. Osoba ta została by niejako przymuszona do zmiany planów, a to budzi lęk przed gniewem tej osoby i narażeniem relacji na zniszczenie.

Ujawnienie swoich potrzeb niesie ryzyko odrzucenia i samotności.

Takie zatrzymanie kogoś w jego dążeniu niesie oczywiście ryzyko konfliktu, powstania jakiś emocji, jednak tylko w taki sposób można spostrzec różnice pomiędzy "Ja" i "Ty". Dopóki nie widać tej różnicy, istnieje "Ja", a "Ty" jest wyłącznie przedłużeniem tego "Ja".

"Skoro twoje potrzeby są takie same jak moje, twoje pomysły są tożsame z moimi pomysłami, to moje cele są jedynymi celami w tej relacji. Ty jesteś mną, nie dziw się, że widzę tylko swoje "Ja".

Dopóki nie podejmiesz ryzyka wejścia w relację jako oddzielna osoba, jako ktoś, kto ma inne cele, inne potrzeby, inne opinie, inną wiedzę, przekonania, wartości, dopóty inni nie będą mogli cię zauważyć. Jeśli cię nie zauważą, będzie im trudno ciebie szanować, liczyć się z tobą, pomagać ci.
Oczywiście, nie ma żadnej gwarancji, że każdy zawsze będzie zachwycony tym, że się o ciebie potknął, że musi się zatrzymać i w jakiś sposób uwzględniać twoja osobę w swoich zamiarach. Czasem może się złościć na ciebie.

Jak sobie poradzić z lękiem przed odrzuceniem czy złością tej osoby?

Na ogół osoby unikające pokazania siebie w relacji przeceniają rozmiar negatywnych konsekwencji związanych z wywołaniem czyjegoś niezadowolenia. Przeżywają lęk niewspółmierny do zagrożenia. Można zacząć go zmniejszać, biorąc pod uwagę klika następujących kwestii:
  • konflikt jest w naturalny sposób wpisany w ludzkie relacje, tym bardziej im są one bliższe; ludzie często kojarzą z konfliktem koniec bliskości, podczas gdy przeżyty konstruktywnie jest na ogół początkiem lepszego zrozumienia i wzmacnia więzi.
  • im lepiej rozumiesz siebie, swoje potrzeby, cele, wartości, tym masz więcej szansy na bycie zrozumianym przez innych, tym mniej emocji wywołują sytuacje konfliktowe i łatwiej je doprowadzić do szczęśliwego końca.

W przykładzie z zakupami osoba, pragnąca odpoczynku znajdzie więcej zrozumienia u tej drugiej, im lepiej będzie umiała nazwać swoje potrzeby i wyjaśnić przyczyny swojej odmowy.

Gdy w swoich decyzjach kierujesz się potrzebami, pragnieniami i celami innych, poruszasz się w sferze swoich fantazji, więc istnieje ryzyko, że angażujesz się w coś, czego druga osoba nie potrzebuje. Np. osoba z przykładu, może zrezygnować ze swojego odpoczynku zakładając, że ten kto ją prosi, nie robiłby tego, gdyby to nie była bardzo ważna sprawa. Rezygnując z siebie zakłada, że odmowa by była bardzo kłopotliwa dla drugiej strony, podczas gdy wcale tak być nie musi. Równie dobrze, ten ktoś może nie mieć problemu z tym, że posiedzą razem w domu. Takie odgadywanie cudzych potrzeb może prowadzić do absurdalnych sytuacji, gdy obie strony robią podobnie, tzn. ten wyciągający na zakupy tak naprawdę być może wcale tego nie chce, woli posiedzieć w domu, ale w imię przyjemności drugiej strony proponuje jej zakupy, na które tamta nie ma ochoty, ale boi się odmówić. W rezultacie mamy sytuację, w której nikt nie jest szczęśliwy i wszyscy są stratni.

Emocje są naszym naturalnym wyposażeniem, bez nich trudno by podejmować decyzje, mieć motywację do działania, dbać o swoje potrzeby. Fakt, że ktoś przeżywa złość, smutek, niezadowolenie nie jest jednoznacznie zły - czasem takie emocje są potrzebne człowiekowi. Czasem lepiej jest dla człowieka, aby się skonfrontował z czymś i przeżył związane z tym emocje, niż gdyby trwał w jakiejś iluzji spokoju. Np. unikając konfrontacji niekiedy ludzie wolą wejść na drogę zdrady w związku, niż narazić partnera na przykrość związaną z rozmową, że czegoś im w tej relacji brakuje. Spokój w takim związku jest gwoździem do trumny.

Nawet, jeśli ludzie zareagują na zmiany w twoim zachowaniu niechęcią lub obawą, to jednak w dłuższym czasie na ogół potrafią się przystosować do różnych warunków. Jeśli więc zaczniesz ujawniać swoje potrzeby i oczekiwania w relacjach z nimi, to choć początkowo mogą być zaskoczeni tą zmianą, lecz z czasem mogą ją zaakceptować i uznać za normę.

Jeśli uda ci się przezwyciężyć lęk i zaczniesz dbać o siebie samego w relacjach z innymi, doświadczysz tego, że choć może w pierwszej chwili będzie to jakoś niewygodne dla innych i być może zaczną się na ciebie częściej złościć, albo mieć pretensję, to jednak mimo wszystko, zaczną brać twoją osobę pod uwagę. Zaczną cię lepiej rozumieć i szanować.

Będzie to możliwe, jeśli najpierw ty sam zaczniesz brać pod uwagę siebie. Jeśli uznasz siebie za kogoś wartego zainteresowania i szacunku.

To wyklucza natychmiastowe, bezrefleksyjne reagowanie na oczekiwania innych ludzi. Zanim coś zrobisz, zacznij od zapytania siebie: "czego ja chcę?". Wysłuchaj swojej odpowiedzi, następnie weź pod uwagę, czego chcą inni, a dopiero wtedy zdecyduj, co zamierzasz zrobić. Jeśli chcesz poświęcić się dla kogoś, to oczywiście możesz to zrobić ale nie czyń tej osoby odpowiedzialnej za swoją decyzję i nie oczekuj, że zrobi coś podobnego dla ciebie.

Być może pomyślisz, że jak będziesz tak robić, to zaczniesz uchodzić za egoistę? Być może, ale przynajmniej ułożą się twoje relacje z innymi i sobą samym.







Opublikowano: 2013-02-22



Oceń artykuł:


Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu