Forum dyskusyjne

Przeczytaj komentowany artykuł

RE: Czym jest uzależnienie od drugiej osoby?

Autor: EternalQuest   Data: 2009-10-23, 01:32:55               

Mogę powiedzieć tylko za siebie i paru przyjaciół którzy korzystali z terapii.
Poradziłem sobie z uzależnieniem od alkoholu ale miałem problem z osobą (dalej chyba mam - po prostu w kogoś bardzo wierzę i trudno mi się pogodzić z tym co robi sobie i dzieciom, chcę dla niej jak najlepiej jednak nie jestem bezsilny) - tak więc nie jestem kimś kompletnie z ZEWNĄTRZ. Mam swoje rany - niektóre są praktycznie otwarte - i nie jestem doskonały...
Przechodząc do rzeczy, powiem Ci po prostu jak to wyglądało. Wszedłem - przy stoliku siedziała miła pani, przy której od razu poczułem się jakbym ją znał od dawna, słowa zaczęły wypływać same, co od razu przyniosło ulgę... Nie było z jej strony rad typu: no to skoro powiedziała tak, to ty teraz zrób to, i tak dalej - było słuchanie i wyciąganie(bardzo delikatne) ze mnie samego tego, co naprawdę myślę....
Powiem od razu, "że doskonale wiedziałem", jakie są powody tego co robię, jednak jak się okazało, być może nie do końca.... Albo raczej - nie wiedziałem wszystkiego. W bardzo delikatny sposób zaczęło się przede mną coś otwierać. Jednocześnie czytałem wręcz maniakalnie literaturę (dobrą - nie pop-psychologiczną) sukcesu, książki psychologiczne, uczyć się praktycznie mechanizmów w jaki działa ludzka psychika i dlaczego dąży do zachowania układu bieżącego (tzw. homeostaza - więcej u siebie o tym piszę i będę pisał), dlaczego niektórzy ludzie uważają, że szczęście im się nie należy (z pewnością nie uważałem tak świadomie, jednak często to co nam się wydaje nie jest tym co jest niestety) etc etc.

I jedna z największych prawd jakie do mnie doszły była taka, że jestem sam odpowiedzialny za wszystko co w moim życiu się wydarzyło. Bezpośrednio lub pośrednio. A skoro to moje czyny doprowadziły mnie do miejsca w którym jestem, to moje czyny mogą mnie z tego miejsca "wyprowadzić".... Wystarczy, że zacznę od teraz, od tej chwili robić to co powinienem: przestanę się oszukiwać i będę krytyczny wobec siebie, a jednocześnie bardziej pobłażliwy wobec tego co narobiłem i najzwyczajniej sobie wybaczę.... (to brzmi jak lekki paradoks, ale wbrew pozorom nim nie jest).

Głębiej w tej chwili wchodzić nie mam zamiaru. Napiszę jeszcze tylko to, że większość ludzi w problematycznych związkach jakich spotkałem, tkwiła w nich z powodów:
a/ traktowania zainwestowanego w nie czasu jako czegoś bardzo cennego, co gdyby doszło do zerwania zostałoby stracone( z tego punktu widzenia przypomina to nieudane inwestycje giełdowe - piszę o tym u siebie - z których nauka jest cenna, ale w które brnąć bezkarnie nie wolno)
b/ boją się samotności, choć w związkach są tak naprawdę bardziej samotni niż gdyby byli sami (jest to bardziej zawoalowany strach przed odpowiedzialnością niż cokolwiek innego)
c/ boją się reakcji "środowiska". Zupełnie niepotrzebnie - środowisko, jak to pisze B. Tracy, bardziej obchodzi co będą mieli jutro na śniadanie, od Twoich życiowych dylematów.
d/ brak wiary w swoje możliwości

Wszystkie te powody łączy na pewno jedno - są irracjonalne.
Jest więcej powodów - część z nich (albo wszystkie) mają swoje korzenie w dzieciństwie - których cechą wspólną jest brak racjonalności, strach i homeostaza.

Mam nadzieję, że cokolwiek to rozjaśnia (choć wątpię). Napisałbym więcej ale brak czasu, a temat jest jak rzeka.

Pozdrawiam
EQ
http://eternalquest.pl

PS. Ostatnia kobieta, którą namawiałem na terapię, wstydziła się terapeuty i grupy, jednak w jakiś dziwny sposób nie wstydziła się upokorzeń jakie znosiła ze strony swojej "drugiej połówki" (często publicznie).

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku