Forum dyskusyjne

RE: Brak akceptacji dziecka z poprzedniego zwiazku

Autor: Calmi   Data: 2023-02-25, 16:04:42               

Anna
"Dziś na przykład jadę do syna i bede tam nocować,może jeżeli bede częściej męża zostawiała samego to zastanowi się,ze jego postawa na wiele się nie zda?Moze zmięknie? Sama nie wiem.Łudzę się cały czas."
Moje rozterki wynikają z tego ,ze mąż jest naprawdę wartościowym człowiekiem.Dba o dom(praca w domu),dba o mnie o byt nasz wspólny.
Gdyby było inaczej już dawno bym odeszła.
Syn zaś jest moim dzieckiem i jak kazda matka chce mieć rodzine a u nas rodzina to my dwoje."


Cóż Anno, za pewne każdy chciałby żyć w idealnym świecie, gdzie jedna osoba (tu mąż) przedkłada dobro drugiej osoby(tu żony) nad swoje, ale to niestety jest sprzeczne z mocno zakorzenionym w człowieku (ajko jednostce) prawem przetrwania, czy choćby własnego dobrostanu.

Stąd zapewne liczne w życiu "salomoniarskie" rozwiązania konfliktów, ale tu też przecież nie o przeżycie "dziecka" idzie, a raczej o komfort jego matki .

A dlaczego ma się to odbywać kosztem komfortu męża, tym bardziej, gdy matka z synem mogą się widywać na gruncie neutralnym ?

Czy szlachetnym/chrześcijańskim zachowaniem będzie szantaż emocjonalny ,który z premedytacją chcesz zastosować na mężu ???

Wg mnie "prawdziwa" miłość nie polega na przedkładaniu dobra drugiej osoby nad swoje, ale na akceptacji jej wyborów i prawa do nich.
Mąż nie zabrania Ci widywania się z synem , prawda ?

Jakby nie było, Twój syn Anno, jest dla Twojego męża osobą obcą. Nawet nie poznał go jako dziecko, które wymaga specjalnych względów, a jako już dorosłego i ukształtowanego człowieka, który w dodatku okazał się być nie uczciwy wobec niego i takie są fakty :(((

Czy masz prawo żądać od męża, wpuszczania (jakby nie było)złodzieja do własnego domu ? Tym bardziej , że nawet sama nie jesteś pewna pozytywnej przemiany zachowań syna ?

Czy masz prawo wymuszać wybaczenie ?

Sama chyba podskórnie czujesz , że to jest skazane na porażkę, prawda ?

A czy syn w ogóle jest chętny na takie spotkania ? Może też czułby się nie zręcznie w waszym domu ? Pytałaś ? (sorry może nie doczytałam wszystkiego)

Moim zdaniem metoda "małych kroczków" będzie najlepsza , jednakże absolutnie nie mieszałabym w to Boga, a już na pewno nie wciskała wiary w niego (na moją modłę) komuś na siłę. Czasy "świętej" inkwizycji szczęśliwie mamy już za sobą, nieprawdaż ? ;)))

Zaczęłabym od spotkań na gruncie neutralnym, np wspólna kolacja na mieście, u cioci na imieninach, koncert ,wystawa, festyn, event itp ,nawet kościół, ale tu wszystkie osoby muszą być zainteresowane dobrowolnym udziałem i chętne ,żeby przykryć/zamienić te nie miłe wspomnienia na coś pozytywnego .

Ewentualne pojawienie się synowej i wnucząt, też potraktowałabym jako szansę, na ocieplenie stosunków rodzinnych, a nie jako zagrożenie nawiasem :(zamartwianie się na/o niewiadomą przyszłość to bezsens ;). Dziadkowie mogli by np najpierw zabierać wnuka na spacer, do piaskownicy itd ,a potem wspólne spotkania, ale nie wybiegajmy, aż tak daleko ...

Tak czy siak, oni musieliby najpierw, zacząć się chociaż w minimalnym stopniu siebie nawzajem tolerować, szanować ,lubić, ufać sobie.

A tolerancji najlepiej "uczyć" na własnym przykładzie ;)))
,bo wg mnie na siłę nic nie wskórasz, a możesz tylko stracić.

W końcu masz miłość męża , syna , Boga, a życie to nie je bajka i nie można mieć w nim wszystkiego .

Ciesz się zatem, tym co masz, może obudź w sobie ducha większej pokory i nie żądaj za wiele, a będziesz szczęśliwa :)))

To nie wyklucza oczywiście pozytywnego myślenia i modlitwy w intencji, zamiast używania manipulacji z Twojej strony ;)))

Odpowiedz


Sortuj:     Pokaż treść wszystkich wpisów w wątku